Cena drugiej szansy: Historia o miłości, zdradzie i wyborach

– Mamo, proszę cię, porozmawiaj z tatą jeszcze raz – głos Pawła drżał, a ja czułam, jak serce ściska mi się z bólu. Siedział naprzeciwko mnie przy kuchennym stole, ten sam chłopak, którego tuliłam do snu, gdy miał gorączkę. Teraz miał trzydzieści pięć lat i patrzył na mnie oczami pełnymi nadziei i rozpaczy jednocześnie.

Nigdy nie sądziłam, że po tylu latach spokoju przeszłość wróci z takim impetem. Przez dwadzieścia lat nie rozmawiałam z Romanem – moim byłym mężem. Po naszym rozwodzie zamknęłam ten rozdział na zawsze. Przynajmniej tak mi się wydawało. Ale życie lubi kpić z naszych planów.

Wszystko zaczęło się trzy miesiące temu. Paweł zadzwonił do mnie późnym wieczorem. Był wyraźnie zdenerwowany.

– Mamo, tata chce mi przepisać mieszkanie, ale… – zawahał się. – Ale postawił warunek.

– Jaki warunek? – zapytałam ostrożnie, czując niepokój.

– Żebyś… żebyś wyszła za niego ponownie.

Zamarłam. Przez chwilę nie mogłam wydobyć z siebie głosu. Potem wybuchnęłam śmiechem – gorzkim, pełnym niedowierzania.

– To jakiś żart? – spytałam.

– Nie… On mówi poważnie. Powiedział, że jeśli się zgodzisz, przepisze mi mieszkanie w centrum Torunia. Jeśli nie… sprzeda je komuś innemu.

Nie spałam tej nocy. Wspomnienia wróciły jak fala: nasze pierwsze spotkanie na bulwarze nad Wisłą, ślub w małym kościele na Bydgoskim Przedmieściu, narodziny Pawła… A potem zdrada. Roman miał romans z moją przyjaciółką. Odeszłam bez słowa, zostawiając mu wszystko oprócz syna i godności.

Przez lata żyliśmy osobno. Ja pracowałam w bibliotece uniwersyteckiej, on prowadził własną firmę budowlaną. Paweł był jedynym łącznikiem między nami. Nigdy nie mówiłam źle o Romanie przy synu, choć czasem miałam ochotę wykrzyczeć całą prawdę.

Teraz Roman wrócił – nie po mnie, ale po władzę. Chciał mnie zmusić do upokorzenia w imię własnych interesów. Wiedziałam, że mieszkanie to dla Pawła ogromna szansa: mógłby wreszcie zamieszkać z żoną i córką na swoim, bez kredytu i wiecznego wynajmu.

Przez kolejne dni Paweł dzwonił codziennie. Jego żona Ania też próbowała mnie przekonać:

– Pani Haniu, to tylko formalność… Tata Pawła jest już stary, pewnie długo nie pożyje…

Zabolało mnie to. Czy naprawdę jestem tylko narzędziem do osiągnięcia celu? Czy moje uczucia nic nie znaczą?

W końcu zgodziłam się spotkać z Romanem. Przyszedł do mojej kawalerki ubrany elegancko jak zawsze, z tym samym uśmiechem, który kiedyś mnie oczarował.

– Haniu – zaczął bez zbędnych wstępów – wiem, że cię skrzywdziłem. Ale minęło tyle lat… Może warto spróbować jeszcze raz? Dla Pawła?

Patrzyłam na niego długo.

– To nie jest propozycja drugiej szansy – powiedziałam cicho. – To szantaż.

Roman wzruszył ramionami.

– Nazwij to jak chcesz. Ja chcę mieć pewność, że mieszkanie zostanie w rodzinie.

– A jeśli się nie zgodzę?

– Sprzedam je komuś obcemu.

Wyszłam na balkon i zapaliłam papierosa – pierwszy raz od piętnastu lat. Drżały mi ręce. Czułam się jak bohaterka taniego melodramatu.

Przez kolejne tygodnie walczyłam ze sobą. Paweł błagał mnie o zgodę:

– Mamo, proszę… To dla nas ogromna szansa! Tata już się zmienił…

Ale ja pamiętałam wszystko: łzy, upokorzenie, samotność. Czy mogę poświęcić siebie dla szczęścia syna? Czy powinnam?

Pewnego wieczoru przyszła do mnie moja siostra, Basia.

– Hanka, nie rób tego sobie – powiedziała stanowczo. – On cię zniszczył raz. Zrobi to znowu.

– Ale Paweł…

– Paweł jest dorosły! Musi nauczyć się radzić sobie sam! Nie możesz całe życie brać odpowiedzialności za jego wybory!

Płakałam całą noc. Rano spojrzałam w lustro i zobaczyłam zmęczoną kobietę z siwymi włosami i oczami pełnymi smutku.

W końcu podjęłam decyzję. Spotkałam się z Romanem jeszcze raz.

– Nie zgodzę się – powiedziałam spokojnie. – Nie będę twoją marionetką. Jeśli chcesz pomóc synowi, zrób to bez warunków.

Roman spojrzał na mnie z pogardą.

– Jesteś egoistką! Myślisz tylko o sobie!

Wyszłam bez słowa. Paweł przez kilka dni nie odzywał się do mnie wcale. Potem przyszedł wieczorem, usiadł przy stole i długo milczał.

– Przepraszam, mamo – powiedział w końcu cicho. – Nie powinienem był cię o to prosić.

Objęłam go mocno i płakaliśmy razem.

Dziś wiem jedno: czasem trzeba wybrać siebie, nawet jeśli boli to najbliższych. Czy egoizm matki jest gorszy od egoizmu ojca? Czy naprawdę musimy płacić tak wysoką cenę za szczęście dzieci?

Może kiedyś Paweł mi wybaczy. Może ja sama sobie wybaczę.