Cisza za ścianą: Historia jednej polskiej matki na emigracji

— Mamo, nie dzwoń teraz, proszę — głos mojej starszej córki, Julii, był napięty i cichy, jakby bała się, że ktoś ją usłyszy. Siedziałam na podłodze w kuchni naszego wynajmowanego mieszkania w Leeds, z telefonem przyciśniętym do ucha i sercem bijącym jak oszalałe. Za oknem padał drobny angielski deszcz, a ja czułam się tak bardzo sama, jak nigdy wcześniej.

— Julia, muszę z tobą porozmawiać. Coś się dzieje? — spytałam, próbując nie dopuścić do głosu paniki.

— Nic się nie dzieje, mamo. Po prostu… jestem zajęta — odpowiedziała szybko i rozłączyła się.

Odłożyłam telefon i przez chwilę patrzyłam na swoje odbicie w szybie. Widziałam kobietę zmęczoną, z podkrążonymi oczami i włosami związanymi w niedbały kok. Kobietę, która wyjechała z Polski za lepszym życiem dla rodziny, a teraz nie wiedziała nawet, czy ta rodzina jeszcze istnieje.

Wszystko zaczęło się kilka tygodni temu. Przypadkiem zobaczyłam na Facebooku zdjęcie mojego męża, Piotra, z jakąś kobietą. Byli razem na weselu w Warszawie. Uśmiechali się do siebie tak, jakby byli parą od lat. Najpierw pomyślałam, że to kuzynka albo koleżanka z pracy. Ale potem zobaczyłam komentarz: „Piękna para! Wszystkiego najlepszego!”

Zadzwoniłam do Piotra tego samego wieczoru.

— Piotrze, kto to jest? — zapytałam bez ogródek.

— O czym ty mówisz? — odpowiedział spokojnie. — To tylko znajoma.

— Nie kłam mi! — krzyknęłam. — Wiem, że coś przede mną ukrywasz!

Przez chwilę panowała cisza. Potem usłyszałam jego zimny głos:

— Anna, nie rób scen. Jesteś tam, ja tu. Każdy ma swoje życie.

To zdanie roztrzaskało mnie na milion kawałków. Każdy ma swoje życie. Czyli już nie jesteśmy rodziną?

Przez kolejne dni próbowałam rozmawiać z córkami. Julia i młodsza Zosia były coraz bardziej zamknięte w sobie. Zosia płakała nocami, ale nie chciała powiedzieć dlaczego. Julia unikała mnie wzrokiem.

W końcu zebrałam się na odwagę i zapytałam wprost:

— Dziewczyny, czy wy coś wiecie o tacie?

Julia spuściła głowę.

— Mamo… Tata od dawna spotyka się z tą kobietą. Wiedziałyśmy. Ale bałyśmy się ci powiedzieć.

Zosia zaczęła szlochać.

— Przepraszam, mamo… Nie chciałyśmy cię skrzywdzić…

Poczułam się zdradzona przez wszystkich naraz. Przez Piotra, przez własne dzieci, przez życie. Przez te wszystkie lata na emigracji trzymałam naszą rodzinę razem jak mogłam — pracowałam po nocach w hotelu, sprzątałam domy Anglików, gotowałam polskie obiady w niedzielę, żeby dziewczyny nie zapomniały smaku domu.

A teraz dom przestał istnieć.

Nie spałam całą noc. Wpatrywałam się w sufit i zadawałam sobie pytania: Czy powinnam wrócić do Polski? Czy tam jeszcze ktoś na mnie czeka? Czy powinnam zostać tu z dziewczynami i zacząć wszystko od nowa?

Następnego dnia zadzwoniła moja mama z Krakowa.

— Aniu, wracaj do domu. Tu zawsze będziesz miała miejsce — powiedziała cicho.

Ale czy to jeszcze mój dom? W Polsce nie mam już pracy ani przyjaciół. Piotr ułożył sobie życie z inną kobietą. Dziewczyny są rozdarte między dwoma światami — polskim i angielskim.

Próbowałam rozmawiać z Piotrem jeszcze raz.

— Piotrze, co zamierzasz? Co z dziewczynami?

— Anna, ja już podjąłem decyzję. Zostaję tutaj. Ty rób co chcesz — odpowiedział bez emocji.

Zamknęłam oczy i poczułam łzy spływające po policzkach. Przez lata byłam silna dla wszystkich — dla Piotra, dla córek, dla siebie samej. Teraz nie miałam już siły udawać.

Przez kolejne dni chodziłam jak cień po mieszkaniu. Julia zamknęła się w swoim pokoju i słuchała muzyki przez słuchawki. Zosia rysowała smutne obrazki — dom bez dachu, rodzinę bez twarzy.

Pewnego wieczoru usiadłyśmy razem przy stole.

— Dziewczyny… Musimy podjąć decyzję. Czy chcecie wrócić do Polski?

Julia spojrzała na mnie ze łzami w oczach.

— Mamo… Ja już nie wiem, gdzie jest mój dom.

Zosia przytuliła się do mnie mocno.

— Chcę być tam, gdzie ty jesteś — wyszeptała.

Wtedy zrozumiałam, że dom to nie miejsce ani kraj. Dom to my — nawet jeśli jesteśmy tylko we trzy.

Ale czy potrafię zacząć wszystko od nowa? Czy wybaczę córkom ich milczenie? Czy kiedyś jeszcze poczuję się naprawdę szczęśliwa?

Czasem patrzę w lustro i pytam samą siebie: „Czy można odbudować życie na gruzach starego? Czy wy też kiedyś musieliście wybierać między sercem a rozsądkiem?”