Nie mogę kłamać pod osłoną: Historia Romka i Krysi

— Romek, znowu dostałeś uwagę za zachowanie! — głos mamy przeszył ciszę kuchni niczym nóż. Stałem oparty o framugę drzwi, z tornistrem zwisającym z ramienia, próbując ukryć zmęczenie i złość. — Ale przecież dostałem dziś piątkę z matematyki — rzuciłem, próbując odwrócić uwagę. Mama spojrzała na mnie surowo, a ja poczułem znajome ukłucie w żołądku. Znowu.

W szkole byłem kimś innym niż w domu. Nauczyciele chwalili mnie za wyniki, ale jednocześnie nie mogli znieść moich wybryków. Byłem przystojny, pewny siebie, dziewczyny same do mnie lgnęły. Zmieniałem je jak rękawiczki, nie zastanawiając się nad ich uczuciami. Wydawało mi się, że życie polega na tym, by brać z niego jak najwięcej, póki można.

Krysia była inna. Znałem ją od pierwszej klasy — zawsze cicha, trochę pulchna, z wiecznie rozczochranymi włosami i oczami pełnymi smutku. Siedzieliśmy razem na lekcjach matematyki, bo tylko ona potrafiła dotrzymać mi kroku w zadaniach. Nigdy nie zwracałem na nią uwagi poza szkołą. Do czasu.

Pamiętam ten dzień w szóstej klasie, kiedy zobaczyłem ją płaczącą na szkolnym korytarzu. Siedziała skulona pod oknem, a łzy spływały jej po policzkach. — Co się stało? — zapytałem, choć nie byłem pewien, czy chcę znać odpowiedź. — Jestem za gruba — wyszeptała. — Nikt mnie nie lubi.

Nie wiedziałem, co powiedzieć. Zawsze byłem mistrzem ciętej riposty, ale wtedy zabrakło mi słów. Usiadłem obok niej i przez chwilę milczeliśmy. — Przestań gadać głupoty — rzuciłem w końcu. — Jesteś mądra i fajna. I dobrze ci idzie z matmy.

Uśmiechnęła się przez łzy i wtedy po raz pierwszy poczułem coś dziwnego w środku. Jakby nagle ktoś zdjął ze mnie maskę pewności siebie i pokazał mi prawdziwego mnie — chłopaka, który nie potrafi być szczery nawet wobec siebie.

Od tamtej pory zaczęliśmy spędzać ze sobą więcej czasu. Pomagałem jej z zadaniami domowymi, a ona słuchała moich zwierzeń o rodzinie i szkole. Była jedyną osobą, przy której mogłem być sobą. Ale nawet wtedy nie potrafiłem przestać kłamać.

— Romek, dlaczego nie powiedziałeś mi o tej bójce z Tomkiem? — zapytała pewnego dnia Krysia, patrząc mi prosto w oczy. — Bo nie chciałem cię martwić — skłamałem bez mrugnięcia okiem.

Kłamstwa przychodziły mi łatwo. W domu udawałem grzecznego syna, w szkole — buntownika i podrywacza. Przed Krysią chciałem być kimś lepszym niż byłem naprawdę. Ale im bardziej się starałem, tym bardziej czułem się pusty.

Wszystko zaczęło się sypać w gimnazjum. Ojciec coraz częściej wracał do domu pijany i wyżywał się na mnie za swoje niepowodzenia w pracy. Mama próbowała nas pogodzić, ale kończyło się na krzykach i trzaskaniu drzwiami. Uciekałem wtedy do Krysi — tylko ona potrafiła mnie uspokoić.

— Nie możesz wiecznie uciekać przed problemami — mówiła cicho, głaszcząc mnie po włosach. — Musisz w końcu powiedzieć prawdę.

Ale ja nie potrafiłem. Bałem się, że jeśli pokażę światu swoje prawdziwe oblicze, wszyscy się ode mnie odwrócą.

Pewnego dnia Krysia przyszła do szkoły cała zapuchnięta od płaczu. Dowiedziała się, że spotykam się równocześnie z dwiema innymi dziewczynami. Nie zaprzeczyłem. Po raz pierwszy w życiu nie miałem siły kłamać.

— Dlaczego mi to zrobiłeś? — spytała drżącym głosem.

— Nie wiem… Po prostu nie umiem inaczej żyć — odpowiedziałem szczerze.

Odeszła bez słowa. Od tamtej pory unikała mnie na korytarzach, a ja czułem się coraz bardziej samotny.

W domu sytuacja była coraz gorsza. Ojciec stracił pracę i zaczął pić jeszcze więcej. Mama zamknęła się w sobie i przestała ze mną rozmawiać. Czułem się jak duch we własnym domu.

Zacząłem opuszczać lekcje i popadać w złe towarzystwo. Nauczyciele przestali mnie chwalić za wyniki w nauce, bo już ich nie było. Dziewczyny przestały się mną interesować, bo widziały we mnie tylko pustkę.

Pewnego wieczoru usiadłem na ławce przed blokiem i zacząłem płakać jak dziecko. Po raz pierwszy od lat pozwoliłem sobie na słabość.

Następnego dnia postanowiłem porozmawiać z Krysią. Czekała na mnie pod szkołą, jakby wiedziała, że przyjdę.

— Przepraszam cię za wszystko — powiedziałem cicho. — Za kłamstwa, za to jak cię potraktowałem…

Patrzyła na mnie długo w milczeniu.

— Wiesz co jest najgorsze? Że ja ci naprawdę ufałam — odpowiedziała łamiącym się głosem.

Nie miałem nic na swoją obronę.

Od tamtej pory próbuję żyć inaczej. Staram się być szczery wobec siebie i innych, choć to trudniejsze niż myślałem. Czasem mam wrażenie, że całe moje życie było jednym wielkim kłamstwem pod osłoną pozorów.

Czy można naprawić to wszystko? Czy ludzie potrafią wybaczyć komuś, kto przez lata ukrywał prawdę nawet przed samym sobą? Może każdy z nas nosi maskę… tylko nie każdy ma odwagę ją zdjąć.