„Tak, to ja złożyłam pozew o rozwód. Chcę wreszcie żyć swoim życiem.” – Historia Barbary z Krakowa
– Naprawdę to robisz? – głos mojej córki, Magdy, drżał z niedowierzania i gniewu. Stałyśmy naprzeciw siebie w mojej kuchni, tej samej, w której przez czterdzieści lat gotowałam obiady dla rodziny, słuchałam opowieści o szkole, pracy, miłościach. Teraz jednak czułam się jak intruz we własnym domu.
– Tak, Magdo. Złożyłam pozew o rozwód – odpowiedziałam cicho, ale stanowczo. Moje serce waliło jak oszalałe. Czułam się naga, wystawiona na ocenę własnego dziecka.
– Po tylu latach? Mama, co ty robisz? Przecież tata cię kocha! – krzyknęła, a jej oczy zaszkliły się łzami.
Chciałam ją przytulić, powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, ale nie mogłam. Nie tym razem. Przez lata tłumiłam w sobie ból i rozczarowanie. Przez lata byłam tą „dobrą żoną”, która znosi wszystko w milczeniu. Ale ile można?
Mój mąż, Andrzej, był dobrym człowiekiem dla świata. Pracowity, szanowany, zawsze gotowy pomóc sąsiadom. Ale w domu… W domu bywał zimny jak lód. Przez lata czułam się niewidzialna. Moje potrzeby były zawsze na końcu listy. Gdy próbowałam rozmawiać o swoich uczuciach, słyszałam tylko: „Nie przesadzaj”, „Inni mają gorzej”, „Taka jest rola kobiety”.
Pamiętam jedną z ostatnich kłótni. Stałam przy oknie, patrząc na ogród, który sama pielęgnowałam przez lata.
– Andrzej, czy ty mnie jeszcze kochasz? – zapytałam wtedy cicho.
Spojrzał na mnie znad gazety z irytacją.
– Co za pytanie? Po tylu latach? Przecież masz wszystko: dom, rodzinę, wnuki. Czego ci jeszcze brakuje?
Wtedy poczułam się tak bardzo samotna. Jakby wszystko, co robiłam przez te lata, nie miało znaczenia. Jakbym była tylko meblem w jego życiu.
O decyzji o rozwodzie myślałam długo. Bałam się reakcji rodziny, sąsiadów, nawet własnej córki. W naszej kamienicy takie rzeczy się nie zdarzają. Kobieta po sześćdziesiątce powinna być wdzięczna za to, co ma – tak mówiły sąsiadki na ławce pod blokiem.
Ale ja już nie mogłam dłużej udawać.
Pewnego dnia obudziłam się i poczułam, że jeśli nie zrobię tego teraz – już nigdy nie będę szczęśliwa. Złożyłam pozew o rozwód. Andrzej był w szoku. Przez kilka dni nie odzywał się do mnie słowem. Potem zaczął grozić: „Zobaczysz, pożałujesz tego”.
Magda przestała odbierać moje telefony. Wnuki przestały przychodzić na niedzielne obiady. Sąsiadki patrzyły na mnie z ukosa i szeptały za moimi plecami.
Były dni, kiedy płakałam do poduszki i pytałam siebie: „Czy naprawdę warto było wszystko niszczyć?” Ale potem przypominałam sobie te wszystkie noce spędzone samotnie przy kuchennym stole, kiedy Andrzej wracał późno z pracy i nawet nie zapytał, jak minął mi dzień.
Zaczęłam chodzić na spacery po Plantach. Poznałam tam panią Zofię – wdowę po wojskowym. Siedziałyśmy razem na ławce i rozmawiałyśmy o życiu.
– Wie pani co? – powiedziała pewnego dnia Zofia – Ja żałuję tylko jednego: że nie miałam odwagi odejść wcześniej. Życie jest za krótkie na czekanie na cud.
Te słowa dodały mi siły.
Po kilku tygodniach Magda przyszła do mnie niespodziewanie.
– Mama… – zaczęła niepewnie – Ja po prostu nie rozumiem. Dlaczego teraz? Dlaczego nie mogłaś poczekać?
– Na co miałam czekać? – zapytałam spokojnie – Na twoje dzieciństwo już czekałam. Na lepsze czasy też czekałam. Na miłość… Ale ile można czekać?
Magda spuściła wzrok.
– Tata jest załamany – powiedziała cicho – Nie radzi sobie bez ciebie.
– A ja przez lata nie radziłam sobie z nim – odpowiedziałam szczerze – Ale nikt tego nie zauważył.
Przez chwilę milczałyśmy obie. W końcu Magda podeszła i mnie przytuliła.
– Chciałabym cię zrozumieć… Może kiedyś mi się uda – wyszeptała.
To był pierwszy krok do pojednania.
Dziś mieszkam sama w małym mieszkaniu na Podgórzu. Czasem jest mi smutno i tęsknię za dawnym życiem. Ale coraz częściej czuję spokój. Zaczynam odkrywać siebie na nowo: chodzę na zajęcia jogi dla seniorów, uczę się włoskiego przez internet, czytam książki do późna w nocy bez wyrzutów sumienia.
Nie wiem jeszcze, co przyniesie przyszłość. Może samotność będzie bolała bardziej niż myślę. Ale wiem jedno: po raz pierwszy od lat czuję się wolna.
Czy naprawdę trzeba poświęcić całe życie dla innych? Czy kobieta ma prawo wybrać siebie nawet wtedy, gdy wszyscy wokół mówią jej, że to egoizm? Może czasem trzeba zaryzykować wszystko, żeby odnaleźć siebie…