Matczyna tajemnica: Jak straciłem zaufanie i spokój
– Michał, proszę cię, nie denerwuj się… – głos mojej mamy drżał przez telefon, a ja czułem, jak serce wali mi jak młot. Stałem w kuchni mojego wynajmowanego mieszkania na Pradze, wpatrując się w roztrzęsione dłonie. Jeszcze miesiąc temu błagałem dyrektora banku o kredyt na 30 tysięcy złotych. – Moja mama musi mieć pilną operację serca, to kwestia życia i śmierci – mówiłem, a on patrzył na mnie z mieszanką współczucia i nieufności.
Mama, Barbara, była dla mnie wszystkim od czasu, gdy ojciec odszedł do innej kobiety. Zawsze powtarzała: „My dwoje przeciwko światu”. Dlatego nie zawahałem się ani chwili, gdy zadzwoniła zapłakana: – Michałku, lista oczekujących jest tak długa… Nie wiem, czy doczekam. Prywatnie zrobią mi to od ręki, ale potrzebuję pieniędzy. – Nawet nie próbowałem szukać innego rozwiązania.
Teraz patrzyłem na ekran laptopa i nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Na Facebooku: zdjęcia mojej mamy na deptaku w Sopocie, uśmiechnięta, z lampką prosecco w dłoni. Obok niej jej dawna przyjaciółka z liceum – Grażyna. Pod zdjęciem podpis: „Życie jest jedno – korzystaj!”. Czułem się tak, jakby ktoś wyciągnął mi dywan spod nóg.
Zadzwoniłem natychmiast. – Mamo, co się dzieje? Gdzie ty jesteś? Co z operacją?
Po drugiej stronie cisza. Potem cichy szept: – Michał… nie wiem, jak ci to powiedzieć. Wiem, że wziąłeś kredyt przez mnie… Ale poczułam, że muszę jeszcze raz poczuć smak życia zanim znów trafię do szpitala. Grażyna zaproponowała wyjazd nad morze i… nie mogłam odmówić. Przepraszam cię.
– Przepraszasz? Mamo, ja teraz spłacam kredyt! Co będzie, jeśli naprawdę zachorujesz? Jak mogłaś mi to zrobić?
Z drugiej strony tylko szloch.
Tej nocy nie zmrużyłem oka. Wspomnienia wracały falami: jak mama szyła mi tornister z resztek materiału, bo nie mieliśmy pieniędzy na nowy; jak zabierała mnie na lody do Parku Skaryszewskiego zamiast do kina. Wszystko to wydawało się teraz jakimś żartem.
Przez kolejne dni unikałem jej telefonów. Koledzy z pracy mówili: – Michał, to twoja matka. Wybacz jej. Ale jak wybaczyć komuś, kto złamał ci serce?
W końcu zebrałem się na odwagę i pojechałem do niej na Targówek. Otworzyła mi drzwi zapuchnięta od płaczu. – Michałku, proszę… posłuchaj mnie tylko.
Usiedliśmy przy kuchennym stole, gdzie zawsze pachniało jej szarlotką.
– Wiem, że zawiodłam – zaczęła cicho. – Całe życie oszczędzałam i rezygnowałam ze wszystkiego dla ciebie. Kiedy lekarz powiedział mi, że może nie doczekam przyszłego roku bez operacji… ogarnęła mnie panika. Chciałam jeszcze raz zobaczyć morze, pośmiać się z Grażyną. Nie sądziłam, że aż tak się poświęcisz dla mnie… Myślałam, że jakoś oddam ci te pieniądze zanim się dowiesz.
Nie wiedziałem, co powiedzieć. Z jednej strony rozumiałem – życie jest krótkie. Z drugiej… teraz pracuję po dwanaście godzin dziennie w magazynie i dorabiam jako kurier w weekendy.
– Mamo, mogłaś powiedzieć prawdę. Zdecydowalibyśmy razem. Teraz nie wiem, czy mogę ci ufać.
Spojrzała na mnie przez łzy: – Wiem, że cię zraniłam. Nie proszę o natychmiastowe przebaczenie. Chcę tylko, żebyś wiedział, że kocham cię ponad wszystko.
Nie minął tydzień, a już cała rodzina wiedziała o sprawie. Na imieninach cioci Haliny wszyscy milczeli przy stole. Tylko kuzynka Ola rzuciła: – Basia zawsze lubiła mieć coś ekstra dla siebie! – a wujek Andrzej szepnął mi do ucha: – Michał, nawet rodzicom nie dawaj pieniędzy bez zastanowienia.
Czułem się upokorzony i samotny jak nigdy dotąd.
Minęły miesiące. Mama wróciła do lekarzy – tym razem naprawdę przestraszona o swoje zdrowie. Ja dalej harowałem ponad siły i coraz częściej łapałem się na tym, że nie potrafię już patrzeć jej w oczy bez żalu.
Pewnego wieczoru usiedliśmy razem na ławce pod blokiem.
– Michałku – powiedziała cicho – wiem, że nigdy ci tych pieniędzy nie oddam. Ale mogę ci obiecać jedno: już zawsze będę z tobą szczera. I jeśli kiedykolwiek będziesz czegoś potrzebował – oddam ci wszystko co mam.
Patrzyłem na nią i widziałem zmarszczki, których wcześniej nie zauważałem. Ile by mnie nie zraniła… to wciąż moja mama.
Ale zaufanie… zaufanie odbudowuje się latami.
Czasem pytam sam siebie: czy miłość do rodzica wystarczy, by wybaczyć zdradę? Czy są granice, których nawet najbliżsi nie powinni przekraczać? Co wy byście zrobili na moim miejscu?