Mój szwagier, jego propozycja i tajemnica, która mogła zniszczyć naszą rodzinę – czy można wybaczyć zdradę zaufania?
– Michał, muszę z tobą porozmawiać. Teraz. – Głos Marka, mojego szwagra, był ostry jak nóż. Stał w progu mojego mieszkania, ubrany jak zawsze w idealnie skrojony garnitur, ale tym razem jego twarz była napięta, a oczy niepewne.
Była środa, dzień moich „drugich urodzin”. Siedziałem przy stole z Anią, moją starszą siostrą, która uratowała mi życie trzynaście lat temu. Wspominaliśmy tamten wieczór – ogień, krzyki, jej ręce wyciągnięte przez dym. To ona wyciągnęła mnie z płonącego domu, zanim strażacy zdążyli przyjechać. Od tamtej pory byliśmy nierozłączni. Przysięgałem sobie, że nigdy jej nie zawiodę.
Marek wszedł bez zaproszenia. Ania spojrzała na niego z niepokojem. – Co się stało? – zapytała.
– Chcę porozmawiać z Michałem. Sam na sam – powtórzył Marek.
Ania spojrzała na mnie pytająco. Widziałem w jej oczach cień strachu. Skinąłem głową i wyszliśmy do kuchni.
Marek zamknął drzwi i przez chwilę milczał. W końcu powiedział: – Potrzebuję twojej pomocy. I to natychmiast.
Nie lubiłem Marka. Był typowym „człowiekiem sukcesu” – prowadził własną firmę transportową, jeździł nowym BMW i zawsze miał rację. Ale był mężem Ani, więc znosiłem go dla niej.
– O co chodzi? – zapytałem chłodno.
– Chodzi o firmę. Mam kłopoty. Duże kłopoty. Potrzebuję, żebyś podpisał kilka dokumentów jako pełnomocnik. Tylko na chwilę. Potem wszystko wróci do normy.
Zamarłem. – Jakie dokumenty?
– Umowy leasingowe na nowe samochody. Nie mogę ich podpisać na siebie przez chwilowe problemy z kredytem. Ty masz czystą historię bankową. To tylko formalność.
– Marek… – zacząłem, ale przerwał mi gwałtownie:
– Michał, jeśli tego nie zrobisz, firma padnie. Stracę wszystko. Ania też.
Poczułem, jak ściska mi się żołądek. Wiedziałem, że Ania jest współwłaścicielką firmy Marka – włożyła w nią swoje oszczędności po śmierci naszych rodziców. Jeśli Marek zbankrutuje, ona straci wszystko.
– Muszę to przemyśleć – powiedziałem cicho.
Marek spojrzał na mnie z pogardą. – Nie masz czasu na myślenie. Potrzebuję odpowiedzi dziś wieczorem.
Wyszedł trzaskając drzwiami.
Zostałem sam w kuchni. Przez chwilę patrzyłem w okno na ciemniejące niebo nad Warszawą. W głowie miałem mętlik: lojalność wobec siostry czy zdrowy rozsądek? Czy mogę zaufać Markowi?
Wieczorem Ania przyszła do mnie do pokoju.
– O co chodziło Markowi? – zapytała cicho.
Nie potrafiłem jej skłamać. Opowiedziałem wszystko.
Ania pobladła. – On mi nic nie mówił… Michał, jeśli firma padnie…
– Stracisz wszystko – dokończyłem za nią.
Usiadła obok mnie i zaczęła płakać. Przytuliłem ją mocno.
– Co mam zrobić, Aniu? Jeśli podpiszę te papiery i coś pójdzie nie tak… Mogę stracić mieszkanie, wszystko…
– Wiem… Ale jeśli nie podpiszesz…
Przez całą noc nie mogłem zasnąć. W głowie słyszałem krzyk Ani sprzed lat: „Michał! Trzymaj się! Już idę!”
Rano Marek zadzwonił:
– I co? Podpiszesz?
– Chcę zobaczyć te dokumenty – odpowiedziałem stanowczo.
Spotkaliśmy się w jego biurze na Pradze. Przyniósł plik papierów i położył przede mną.
Przeglądałem je powoli i nagle coś mnie tknęło: jedna z umów była już podpisana… moim nazwiskiem.
Spojrzałem na Marka z niedowierzaniem.
– Co to ma znaczyć?
Zbladł.
– To… tylko szkic…
Wiedziałem już wszystko. Marek podrobił mój podpis.
Wróciłem do domu roztrzęsiony. Ania czekała na mnie w kuchni.
– I co?
Opowiedziałem jej wszystko. Zbladła jeszcze bardziej niż poprzedniego dnia.
– On… on to zrobił? Michał…
Wybuchła płaczem.
Przez kolejne dni żyliśmy jak w zawieszeniu. Marek próbował się tłumaczyć, groził mi nawet sądem za „pomówienia”. Ania była rozdarta między lojalnością wobec męża a mną – bratem, którego uratowała przed śmiercią.
W końcu podjęła decyzję: wystąpiła o rozwód i zgłosiła sprawę na policję.
Marek próbował jeszcze manipulować rodziną, rozpuszczał plotki o mojej „zazdrości” i „chciwości”. Ale prawda wyszła na jaw.
Dziś minął rok od tamtych wydarzeń. Siedzę z Anią przy stole w jej nowym mieszkaniu na Ochocie. Jest spokojniejsza, choć blizny zostały na zawsze.
Patrzę na nią i pytam:
– Czy można wybaczyć komuś, kto złamał najważniejsze zasady? Czy lojalność wobec rodziny zawsze musi być ślepa?
Czasem myślę: gdyby nie tamten pożar sprzed lat, czy miałbym odwagę postąpić właściwie? A wy… co byście zrobili na moim miejscu?