Zięć złoty jak chleb, ale jego rodzice… Czy przeszłość zniszczy naszą rodzinę?
– Mamo, nie przesadzaj, Tomek jest zupełnie inny niż jego rodzice – usłyszałam w słuchawce głos mojej córki, Agaty. Stałam przy oknie nowego mieszkania na warszawskim Ursynowie, patrząc na szare bloki i mokre od deszczu chodniki. W głowie miałam tylko jedno: czy naprawdę zrobiłam wszystko, by zapewnić jej szczęście?
Wróciłam do Polski po piętnastu latach harówki w Niemczech. Sprzątałam domy, opiekowałam się starszymi ludźmi, odkładałam każdy grosz. Wszystko po to, by Agata mogła studiować w kraju, by miała lepszy start niż ja. Kiedy kupiłam to mieszkanie, czułam dumę i ulgę. Wreszcie mogłyśmy zacząć nowe życie.
Agata poznała Tomka na uczelni. Był cichy, skromny, zawsze gotów pomóc. Pracował jako informatyk, dorabiał na zleceniach. Od początku widziałam, że jest dobrym człowiekiem – takim, który nie boi się ciężkiej pracy. Ale kiedy pierwszy raz spotkałam jego rodziców, poczułam niepokój.
Pani Jadwiga i pan Zbigniew przyjechali do nas na obiad. Już w drzwiach pani Jadwiga zaczęła komentować: – O, widzę, że tu wszystko nowe! Pewnie z Niemiec przywiozła pani trochę euro? – rzuciła z uśmiechem, który bardziej przypominał grymas. Jej mąż tylko mruknął coś pod nosem i rozejrzał się po mieszkaniu jak inspektor.
Przez cały obiad słuchałam aluzji o „zagranicznych pieniądzach”, „lepszym życiu” i „dzieciach, które nie wiedzą co to bieda”. Tomek siedział cicho, czerwienił się ze wstydu. Agata próbowała zmieniać temat, ale atmosfera była gęsta jak barszcz.
Po ich wyjściu usiadłyśmy z Agatą w kuchni.
– Mamo, oni są po prostu… inni. Nie przejmuj się – powiedziała cicho.
– Ale przecież widzisz, jak się zachowują! – wybuchłam. – Przecież oni będą ci zatruwać życie!
– Tomek taki nie jest.
– Ale to jego rodzina! – powiedziałam ostrzej niż chciałam.
Z czasem było tylko gorzej. Pani Jadwiga dzwoniła do Agaty niemal codziennie. Zawsze miała jakieś „dobre rady”:
– Nie pozwól sobie wejść na głowę! Matka Tomka to nie twoja matka!
– Nie daj się wykorzystywać! Oni tylko czekają, aż im coś dasz!
Agata coraz częściej była rozdrażniona. Zaczęła unikać rozmów ze mną. Kiedy pytałam o Tomka, odpowiadała wymijająco:
– Jest zmęczony po pracy.
– Dużo pracuje.
Wiedziałam jednak swoje. Słyszałam od sąsiadki, że państwo Nowakowie (rodzice Tomka) mają długi. Że pan Zbigniew przegrał sporo pieniędzy na automatach. Że pani Jadwiga potrafi być bardzo przekonująca, kiedy czegoś chce.
Pewnego dnia Agata przyszła do mnie zapłakana.
– Mamo… oni chcą, żebyśmy im pożyczyli pieniądze. Tomek nie chce, ale mama go szantażuje… mówi, że jak nie pomożemy, to ojciec pójdzie do więzienia.
Zamarłam. Wiedziałam, że teraz wszystko się rozstrzygnie.
– I co zamierzacie zrobić?
– Nie wiem… Tomek jest rozdarty. Ja też… Przecież to jego rodzice.
Przez kolejne tygodnie atmosfera w naszym domu była napięta jak struna. Tomek coraz częściej znikał na całe wieczory. Agata zamykała się w sobie. Ja czułam narastającą bezsilność i gniew.
W końcu postanowiłam porozmawiać z Tomkiem.
– Tomek, musisz postawić granicę swoim rodzicom – powiedziałam stanowczo.
Spojrzał na mnie zmęczonym wzrokiem.
– Pani Aniu… ja wiem. Ale to nie takie proste. Mama zawsze była… trudna. Ojciec pił i grał od kiedy pamiętam. Ja zawsze byłem tym dobrym synem…
– Ale teraz masz własną rodzinę! – przerwałam mu. – Musisz chronić Agatę!
Tomek spuścił głowę.
– Boję się… Boję się, że jak im odmówię, to zrobią coś głupiego. Albo mnie znienawidzą.
Wiedziałam, że walczy z demonami przeszłości. Że całe życie próbował być lepszy niż jego rodzice. Ale czy to wystarczy?
Kilka dni później Agata przyszła do mnie z walizką.
– Mamo… wyprowadzam się do ciebie na jakiś czas. Nie daję rady. Tomek nie potrafi powiedzieć „nie” swojej matce. Ona dzwoni po nocach, grozi mu… Ja już nie mam siły.
Przytuliłam ją mocno.
– Córeczko… jesteś najważniejsza. Ale musisz sama zdecydować, co dalej.
Przez kolejne tygodnie patrzyłam, jak moja córka gaśnie w oczach. Jak walczy ze sobą – kocha Tomka, ale nie chce żyć w cieniu jego rodziców i ich problemów.
W końcu Tomek przyszedł do nas wieczorem. Był blady i wyraźnie zdenerwowany.
– Agata… przepraszam cię za wszystko – powiedział drżącym głosem. – Dziś powiedziałem mamie, że więcej nie damy im ani złotówki. Że jeśli będą nas szantażować albo grozić… pójdziemy na policję.
Agata rozpłakała się ze szczęścia i ulgi.
Ale wiedziałam, że to dopiero początek walki o ich małżeństwo i spokój naszej rodziny.
Czasem patrzę na nich i zastanawiam się: czy można naprawdę odciąć się od toksycznej przeszłości? Czy miłość wystarczy, by pokonać złe wzorce wyniesione z domu? A może pewnych rzeczy nigdy nie da się naprawić?
Czy wy też mieliście w rodzinie takie konflikty? Jak sobie z nimi poradziliście?