Moja teściowa ma swoje zasady – i prawie przez nie straciłam rodzinę. Czy naprawdę warto walczyć o sprawiedliwość w rodzinie?

– Znowu tylko dla Julki? – usłyszałam cichy głos mojej córki, Zosi, kiedy teściowa wręczała wielkanocny prezent. W salonie pachniało żurkiem i świeżo pieczonym sernikiem, a mimo to czułam w powietrzu chłód. Julka, córka szwagra, dostała nową lalkę, ogromną czekoladę i książkę z dedykacją. Moje dzieci – Zosia i Staś – dostali po małym jajku z marketu.

Zacisnęłam zęby. „Nie dzisiaj, nie przy wszystkich” – powtarzałam sobie w myślach. Ale serce bolało, gdy widziałam łzy w oczach Zosi. Staś udawał, że nie zauważa, ale znałam ten jego nerwowy uśmiech. Mój mąż, Tomek, spuścił wzrok i zajął się krojeniem ciasta.

– Mamo, może podzielimy się prezentami? – zaproponowała Julka, patrząc na babcię z niepewnością.
– Nie trzeba, kochanie. To dla ciebie – odparła teściowa stanowczo.

Wtedy poczułam, jak coś we mnie pęka. Ile razy jeszcze mam udawać, że to nie problem? Ile razy mam tłumaczyć dzieciom, że „babcia kocha wszystkich tak samo”, skoro to kłamstwo?

Po obiedzie wyszłam na balkon. Drżały mi ręce. Tomek dołączył po chwili.
– Wiem, co powiesz – zaczął cicho.
– Naprawdę? Bo ja już nie wiem, co mam mówić dzieciom. Zosia płacze w łazience! – syknęłam przez zaciśnięte zęby.
– To jej sposób… Wiesz, mama zawsze była bliżej z Anką i Julką…
– Ale to są TWOJE dzieci! – przerwałam mu. – Jak możesz na to pozwalać?

Tomek milczał. Widziałam w jego oczach bezradność i wstyd. Wróciliśmy do środka. Teściowa rozmawiała z Anką o nowym mieszkaniu Julki. Moje dzieci siedziały przy stole i dłubały widelcem w serniku.

Wieczorem w domu Zosia zapytała:
– Mamo, dlaczego babcia mnie nie lubi?

Nie umiałam odpowiedzieć. Przytuliłam ją mocno i obiecałam sobie: koniec z udawaniem.

Następnego dnia zadzwoniłam do teściowej.
– Musimy porozmawiać – powiedziałam stanowczo.
– O czym?
– O dzieciach. O tym, jak je traktujesz.

Cisza po drugiej stronie była długa i ciężka.
– Przesadzasz – usłyszałam w końcu.
– Nie przesadzam! Zosia płakała cały wieczór! Staś udaje, że go to nie rusza, ale widzę, jak cierpią!
– Ja… Ja po prostu mam lepszy kontakt z Julką. To naturalne.
– Ale to nie znaczy, że możesz ranić moje dzieci!

Rozmowa skończyła się kłótnią. Teściowa powiedziała Tomkowi, że „żona robi afery o byle co”. Anka napisała mi SMS-a: „Nie przesadzaj, dzieci są różne”.

Przez kolejne tygodnie atmosfera była napięta. Tomek próbował mediować, ale czułam się coraz bardziej samotna. Dzieci zaczęły unikać wizyt u babci. Staś zamknął się w sobie, Zosia stała się drażliwa i płaczliwa.

Pewnego wieczoru usiadłam z Tomkiem przy kuchennym stole.
– Nie mogę już tak żyć – powiedziałam cicho. – Albo coś się zmieni, albo przestaniemy tam jeździć.
– To moja matka… – zaczął bezradnie.
– A to są twoje dzieci! Kiedy postawisz granicę?

Tomek długo milczał. W końcu powiedział:
– Spróbuję jeszcze raz z nią porozmawiać.

Spotkanie odbyło się tydzień później. Siedzieliśmy wszyscy przy stole: ja, Tomek, teściowa i dzieci. Tomek zaczął spokojnie:
– Mamo, musimy porozmawiać o tym, jak traktujesz Zosię i Stasia.
Teściowa spojrzała na mnie lodowatym wzrokiem.
– To twoja żona ci nagadała?
– Nie. Sam widzę, że jest im przykro.

Zosia spuściła głowę. Staś ścisnął moją dłoń pod stołem.

– Ja… nie wiem, co powiedzieć – wymamrotała teściowa. – Może rzeczywiście przesadziłam…

Nie wierzyłam jej słowom. Ale dla dzieci postanowiłam dać jej szansę.

Minęły miesiące. Było trochę lepiej – prezenty były równe, a rozmowy bardziej neutralne. Ale relacja nigdy nie wróciła do normy. Dzieci już nie ufały babci tak jak kiedyś. Ja też nie potrafiłam zapomnieć tych wszystkich lat niesprawiedliwości.

Czasem zastanawiam się: czy dobrze zrobiłam? Czy warto było walczyć o sprawiedliwość kosztem rodzinnych więzi? A może powinnam była odpuścić dla świętego spokoju?

Czy wy też musieliście kiedyś wybierać między spokojem a prawdą? Jak daleko można się posunąć w obronie własnych dzieci?