„Nasza córka już nie jest tą samą osobą. Wszystko przez zięcia!” – Historia matki, która straciła kontakt z własnym dzieckiem
– Znowu nie odbiera – wyszeptałam do siebie, patrząc na migający ekran telefonu. To już trzeci raz w tym tygodniu. Zawsze miała dla mnie czas, nawet gdy była zajęta na studiach, zawsze oddzwaniała. Teraz… cisza.
Mąż, Andrzej, siedział przy stole z gazetą, ale widziałam, jak zerka na mnie kątem oka. Udawał, że czyta, ale jego dłonie drżały lekko. W końcu odłożył gazetę i westchnął ciężko.
– Może… może po prostu jest zajęta? – próbował mnie pocieszyć, ale w jego głosie nie było przekonania.
– Andrzej, ona nawet nie przyszła na twoje urodziny. Sześćdziesiątka! – głos mi się załamał. – Przecież zawsze była z nami. Nawet jak miała maturę, przyszła na moje imieniny. A teraz? Nawet nie zadzwoniła.
W domu panowała cisza, którą przerywało tylko tykanie zegara i szum samochodów za oknem. Nasza córka, Magda, była naszym oczkiem w głowie. Jedynaczka. Zawsze otwarta, czuła, pomocna. Kiedyś mówiła mi wszystko – o pierwszych miłościach, o kłótniach z koleżankami, o marzeniach i lękach. Teraz… nie wiem nawet, co czuje.
Wszystko zaczęło się zmieniać dwa lata temu, kiedy poznała Pawła. Przedstawiła go nam podczas świąt Bożego Narodzenia. Przystojny, dobrze wychowany, z dobrego domu – tak przynajmniej się wydawało. Ale już wtedy coś mi nie pasowało. Był uprzejmy aż do przesady, jakby grał rolę. Patrzył na Magdę z takim… posiadaniem? Nie wiem, jak to opisać.
Po ślubie zaczęli się od nas oddalać. Najpierw rzadziej przyjeżdżali na obiady niedzielne. Potem Magda coraz częściej tłumaczyła się zmęczeniem albo obowiązkami w pracy. W końcu przestała dzwonić bez powodu – tylko wtedy, gdy czegoś potrzebowała.
Pewnego dnia zadzwoniłam do niej wieczorem.
– Cześć, kochanie! Jak się czujesz? Dawno się nie widziałyśmy…
– Mamo, teraz nie mogę rozmawiać – usłyszałam w słuchawce jej zmęczony głos. – Paweł wrócił z pracy i muszę zrobić kolację.
– Może przyjedziecie w niedzielę? Zrobię twoje ulubione pierogi…
– Nie wiem… Paweł chyba będzie miał coś do załatwienia…
Zawsze Paweł. Wszystko kręciło się wokół niego.
Zaczęłam podejrzewać, że coś jest nie tak. Próbowałam rozmawiać z Andrzejem.
– Może przesadzasz? – pytał mnie wieczorami. – Może po prostu dorosła? Ma swoje życie.
Ale ja czułam inaczej. Czułam w sercu pustkę i strach.
Pewnego dnia postanowiłam pojechać do nich bez zapowiedzi. Kupiłam ciasto w cukierni i pojechałam tramwajem przez pół miasta. Kiedy stanęłam pod ich blokiem i zadzwoniłam domofonem, odezwał się Paweł.
– Tak?
– To ja, teściowa. Przyniosłam ciasto.
Chwila ciszy.
– Magda jest zajęta. Może innym razem.
Zamurowało mnie. Stałam pod klatką jeszcze kilka minut, patrząc na drzwi jak idiotka. Potem wróciłam do domu i płakałam całą noc.
Od tamtej pory było tylko gorzej. Magda coraz rzadziej odpowiadała na wiadomości. Na rodzinnych spotkaniach pojawiała się sama albo wcale. Kiedy próbowałam z nią rozmawiać o Pawle, zamykała się w sobie.
– Mamo, proszę cię… Nie zaczynaj znowu – mówiła cicho.
– Ale co się dzieje? On ci czegoś zabrania?
– Nie! Po prostu… mamy swoje życie.
Ale widziałam jej oczy – smutne, zmęczone, jakby gdzieś daleko od nas.
W końcu nadszedł dzień urodzin Andrzeja. Przygotowałam wszystko – ulubione dania męża, tort z orzechami, nawet stare zdjęcia wyjęłam z albumu. Zaprosiłam rodzinę i kilku przyjaciół. Magda obiecała zadzwonić rano i powiedzieć, o której przyjdą.
Nie zadzwoniła.
Czekałam do południa, potem do wieczora. Goście pytali: „A gdzie Magda?” – a ja tylko uśmiechałam się blado i mówiłam: „Pewnie zaraz będzie”.
Nie przyszła nawet wiadomość.
Wieczorem Andrzej usiadł obok mnie na kanapie i objął mnie ramieniem.
– Może powinniśmy dać jej spokój? – powiedział cicho.
Ale ja nie potrafię odpuścić. To moja córka! Moje dziecko!
Przez kolejne dni próbowałam do niej dzwonić, pisać wiadomości – bez odpowiedzi. W końcu napisałam długi list:
„Magdo,
Nie wiem już, jak do Ciebie dotrzeć. Tęsknię za Tobą każdego dnia. Twój tata bardzo przeżył Twoją nieobecność na urodzinach… Czy coś się stało? Czy Paweł Ci czegoś zabrania? Proszę Cię, odezwij się do nas.”
Nie odpisała.
Zaczęły dręczyć mnie myśli: może Paweł ją kontroluje? Może ją szantażuje? Może ona cierpi i nie może nam powiedzieć?
Pewnego wieczoru zadzwoniła moja siostra Ela.
– Słyszałam od znajomej, że Magda była widziana w galerii handlowej z Pawłem… Podobno wyglądała na szczęśliwą.
Zatkało mnie. Jak to możliwe? Dlaczego więc unika rodziny?
Postanowiłam porozmawiać z Pawłem osobiście. Pojechałam do nich jeszcze raz i tym razem miałam szczęście – otworzyła mi Magda.
– Mamo… co ty tu robisz?
– Musiałam cię zobaczyć! Dlaczego nas unikasz? Co się dzieje?
Magda spojrzała na mnie ze łzami w oczach.
– Mamo… ja po prostu… Paweł nie lubi rodzinnych spotkań. On uważa, że jesteście zbyt nachalni…
– Nachalni?!
– Tak mówi… Że ciągle czegoś ode mnie chcecie…
Zrobiło mi się słabo.
– A ty? Co ty czujesz?
Magda spuściła wzrok.
– Nie wiem już sama… Jestem zmęczona tym wszystkim…
Wtedy usłyszałyśmy kroki Pawła w przedpokoju.
– Co tu się dzieje? – zapytał chłodno.
– Przyszłam porozmawiać z córką – odpowiedziałam stanowczo.
Spojrzał na Magdę wymownie.
– Mówiłem ci przecież…
Magda zaczęła płakać cicho.
– Proszę cię, mamo… Idź już…
Wyszłam stamtąd roztrzęsiona jak nigdy dotąd.
Od tamtej pory minęły miesiące. Magda prawie całkowicie zerwała kontakt z rodziną. Czasem dostajemy krótką wiadomość na święta albo imieniny – nic więcej.
Czuję się tak, jakby ktoś wyrwał mi serce z piersi i zostawił pustkę. Każdego dnia pytam siebie: czy to moja wina? Czy mogłam zrobić coś inaczej? Czy to naprawdę Paweł ją zmienił? A może to ja nie potrafię pogodzić się z tym, że dorosła?
Czasem siedzę wieczorami przy oknie i patrzę na światła miasta. Myślę o tym wszystkim i pytam siebie:
Czy można naprawdę stracić własne dziecko przez jednego człowieka? Czy to ja zawiodłam jako matka?
Co wy byście zrobili na moim miejscu?