„To już koniec” – powiedział. Zgodziłam się, a potem zobaczyłam go z moją najlepszą przyjaciółką
– Po prostu tak? Jesteś gotów ze mną zerwać i nawet nie zapytasz dlaczego?! – mój głos drżał, a łzy cisnęły się do oczu. Stałam w kuchni, oparta o blat, patrząc na Pawła, który unikał mojego wzroku.
– Sugerujesz, że zrywam bez powodu? – odpowiedział chłodno, jakbyśmy rozmawiali o pogodzie, a nie o końcu czteroletniego związku. W jego oczach nie było już czułości. Była tylko obojętność.
– Chcę tylko wiedzieć… – zaczęłam, ale przerwał mi gestem ręki.
– To nie ma sensu, Anka. Po prostu… to już nie to. – Wziął kurtkę z wieszaka i wyszedł, zostawiając mnie w ciszy, która dzwoniła w uszach głośniej niż jakiekolwiek słowa.
Przez kilka minut stałam nieruchomo, próbując zrozumieć, co się właśnie wydarzyło. W głowie miałam mętlik: wspólne wyjazdy nad morze, śmiech przy kawie w niedzielny poranek, jego dłonie na moich plecach, kiedy zasypiałam. Wszystko to nagle straciło sens.
Telefon zadzwonił. To była Magda – moja najlepsza przyjaciółka od liceum. Odruchowo odebrałam.
– Anka? Wszystko w porządku? – zapytała z troską.
– Paweł… zerwał ze mną – wyszeptałam.
– O Boże! Chcesz pogadać? Przyjechać do mnie?
– Nie… muszę pobyć sama.
Rozłączyłam się i usiadłam na podłodze. Przez kolejne godziny płakałam, aż zabrakło mi łez. W końcu zasnęłam na zimnych kafelkach kuchni.
Następnego dnia obudziłam się z bólem głowy i ciężarem w sercu. Musiałam iść do pracy – w banku nie czekało się na cudze dramaty. Przetrwałam dzień jak automat, odpowiadając na pytania klientów i udając, że wszystko jest w porządku.
Wieczorem postanowiłam wyjść na spacer. Przechodziłam obok kawiarni „Pod Klonem”, gdzie często spotykaliśmy się z Magdą i Pawłem. Przez szybę zobaczyłam ich razem – śmiali się, siedząc bardzo blisko siebie. Paweł dotykał jej dłoni. Poczułam, jakby ktoś uderzył mnie pięścią w żołądek.
Zamarłam. Nie mogłam oderwać wzroku od tej sceny. Magda spojrzała przez okno i na ułamek sekundy nasze spojrzenia się spotkały. W jej oczach zobaczyłam strach i poczucie winy.
Odeszłam szybko, zanim łzy znów napłynęły mi do oczu. Całą noc przewracałam się w łóżku, analizując każdy szczegół ostatnich miesięcy. Czy coś przeoczyłam? Czy byli razem już wcześniej?
Następnego dnia zadzwoniła mama.
– Aniu, czemu nie odbierasz? Tata mówił, że wyglądasz na przygnębioną ostatnio.
– Zerwałam z Pawłem – powiedziałam cicho.
– Może to i lepiej – westchnęła mama. – Nigdy nie był dla ciebie odpowiedni. Ale Magda… ona zawsze była taka lojalna.
Zacisnęłam zęby. Nie mogłam powiedzieć mamie prawdy – jeszcze nie teraz.
W pracy byłam cieniem samej siebie. Szefowa, pani Grażyna, wezwała mnie na rozmowę.
– Aniu, co się dzieje? Zawsze byłaś sumienna, a ostatnio popełniasz błędy.
– Przepraszam… mam trudny czas prywatnie.
– Rozumiem. Ale pamiętaj, że musisz oddzielać życie osobiste od pracy.
Wróciłam do domu i zobaczyłam wiadomość od Magdy: „Musimy pogadać”.
Spotkałyśmy się w parku. Siedziała na ławce, skulona jak dziecko.
– Anka… przepraszam – zaczęła płacząc.
– Od kiedy? – zapytałam zimno.
– Od dwóch miesięcy… To się po prostu stało… Nie planowaliśmy tego…
– A ja byłam waszą powierniczką! – krzyknęłam przez łzy. – Jak mogliście?!
Magda szlochała, próbując mnie objąć, ale odepchnęłam ją.
– Nie chcę cię znać – powiedziałam i odeszłam bez słowa.
Przez kolejne tygodnie żyłam jak w letargu. Unikałam wspólnych znajomych, przestałam odbierać telefony od rodziców. W pracy ledwo trzymałam się na nogach. Nawet mój kot, Felek, patrzył na mnie z troską.
Pewnego wieczoru odwiedziła mnie młodsza siostra, Ola.
– Anka, musisz przestać się katować – powiedziała stanowczo. – Oni nie są warci twoich łez.
– Ale jak mam żyć dalej? Straciłam chłopaka i przyjaciółkę jednocześnie!
Ola przytuliła mnie mocno.
– Masz mnie. I masz siebie. Zacznij od nowa.
Postanowiłam spróbować. Zapisałam się na jogę, zaczęłam biegać po parku. Powoli odzyskiwałam równowagę. W pracy dostałam awans – pani Grażyna doceniła moją determinację.
Któregoś dnia spotkałam Pawła na ulicy. Był sam.
– Anka… możemy pogadać?
Spojrzałam mu prosto w oczy.
– Nie mamy już o czym rozmawiać.
Odszedł bez słowa.
Magda próbowała jeszcze kilka razy się ze mną skontaktować. Pisała długie wiadomości o tym, jak bardzo żałuje i jak bardzo jej mnie brakuje. Nie odpowiedziałam na żadną z nich.
Minęły miesiące. Nauczyłam się żyć bez nich. Zaczęłam spotykać się z nowymi ludźmi – poznałam Michała na kursie fotografii. Był inny niż Paweł: czuły, uważny, potrafił słuchać.
Pewnego dnia odwiedziłam rodziców na niedzielnym obiedzie. Tata nalał mi rosołu i spojrzał poważnie:
– Jesteśmy z ciebie dumni, Aniu. Życie czasem boli, ale ty potrafisz się podnieść.
Uśmiechnęłam się przez łzy wdzięczności.
Czasem jeszcze wracam myślami do tamtej rozmowy w kuchni i do obrazu Pawła z Magdą za szybą kawiarni. Ale już nie boli tak bardzo jak kiedyś.
Czy można wybaczyć zdradę najbliższych? Czy lepiej zamknąć za sobą drzwi i zacząć od nowa? Może wy też kiedyś musieliście wybierać między wybaczeniem a własnym spokojem?