Randka, której nigdy nie zapomnę: Wieczór, który zmienił wszystko

– Czy ty naprawdę myślisz, że to wszystko jest przypadkiem? – zapytał Michał, patrząc mi prosto w oczy, kiedy kelner postawił przed nami dwie filiżanki kawy. Jego głos drżał, a ja poczułam, jak serce zaczyna mi walić szybciej. To miała być zwykła randka, a tymczasem czułam się, jakbym stała na krawędzi czegoś nieodwracalnego.

Poznaliśmy się tydzień wcześniej w księgarni na Nowym Świecie. Przypadkowo sięgnęliśmy po ten sam egzemplarz „Zbrodni i kary”. Michał uśmiechnął się do mnie szeroko, a ja – choć zwykle nieufna wobec obcych – odpowiedziałam tym samym. Rozmowa potoczyła się naturalnie: o książkach, o studiach na UW, o tym, jak trudno znaleźć kogoś, kto naprawdę rozumie. Wymieniliśmy się numerami, a przez kolejne dni pisaliśmy do siebie niemal bez przerwy. Każda wiadomość była jak promyk światła w mojej szarej codzienności.

Kiedy zaprosił mnie na kolację do małej włoskiej restauracji na Powiślu, byłam pełna nadziei. Włożyłam ulubioną sukienkę, poprawiłam włosy przed lustrem i po raz pierwszy od dawna poczułam się naprawdę piękna. Mama patrzyła na mnie z troską:

– Uważaj na siebie, Aniu. Pamiętaj, że nie wszyscy są tacy, na jakich wyglądają.

Zignorowałam jej słowa. Przecież Michał był inny – czuły, inteligentny, zabawny. Przynajmniej tak mi się wydawało.

Restauracja była przytulna, pachniało świeżą bazylią i czosnkiem. Michał przyniósł mi bukiet polnych kwiatów i przez pierwszą godzinę wszystko było idealnie. Rozmawialiśmy o dzieciństwie – on dorastał w Lublinie, ja w Warszawie. Śmialiśmy się z naszych szkolnych wpadek i marzyliśmy o podróżach.

Wtedy zadzwonił jego telefon. Spojrzał na ekran i nagle spoważniał.

– Przepraszam, muszę odebrać.

Wyszedł na zewnątrz. Zostałam sama przy stoliku, próbując nie podsłuchiwać rozmów innych gości. Po kilku minutach wrócił blady jak ściana.

– Aniu… Muszę ci coś powiedzieć.

Zamarłam. W jego oczach zobaczyłam strach.

– To nie jest przypadek, że się poznaliśmy – zaczął cicho. – Twój ojciec… On był kiedyś moim nauczycielem. I… zrobił coś, czego nigdy mu nie wybaczyłem.

Poczułam, jak świat zaczyna wirować. Ojciec odszedł od nas pięć lat temu. Zostawił mnie i mamę bez słowa wyjaśnienia. Przez lata próbowałam zrozumieć dlaczego.

– Co masz na myśli? – wyszeptałam.

Michał spuścił wzrok.

– Twój ojciec miał romans z moją mamą. Przez niego rozpadła się moja rodzina.

Siedziałam w osłupieniu. Wszystko nagle nabrało sensu: jego dziwne pytania o moją rodzinę, to napięcie w głosie, kiedy mówił o zaufaniu.

– Dlaczego mi to mówisz? – spytałam drżącym głosem.

– Bo… chciałem cię poznać mimo wszystko. Ale nie potrafię udawać, że nic się nie stało.

Łzy napłynęły mi do oczu. Przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu, a wokół nas toczyło się zwyczajne życie: ktoś śmiał się przy sąsiednim stoliku, kelnerka zbierała talerze.

– Wiesz… – zaczęłam cicho – ja też nie rozumiem tego wszystkiego. Tata odszedł i nigdy nie wrócił. Zostawił nas z pytaniami bez odpowiedzi.

Michał spojrzał na mnie z bólem.

– Przepraszam, Aniu. Nie chciałem cię zranić. Po prostu… musiałem to powiedzieć.

Wyszliśmy z restauracji w milczeniu. Szliśmy obok siebie przez pusty już o tej porze Nowy Świat. Czułam się naga, bezbronna wobec prawdy, która właśnie wyszła na jaw.

W domu mama czekała na mnie z herbatą.

– I jak było? – zapytała z uśmiechem.

Nie odpowiedziałam od razu. Usiadłam naprzeciwko niej i spojrzałam jej prosto w oczy.

– Mamo… musimy porozmawiać o tacie.

Tej nocy długo nie mogłam zasnąć. W głowie kłębiły mi się pytania: czy można budować przyszłość na gruzach cudzych błędów? Czy winy rodziców zawsze będą ciążyć nad naszym życiem?

Patrząc w ciemność za oknem, szeptałam do siebie:

– Czy naprawdę możemy być wolni od przeszłości naszych rodzin? Czy to my wybieramy swoją historię?