Mąż odmówił wizyty u mojej mamy – czy to już koniec naszej rodziny?

– Nie pojadę tam dzisiaj, Anka. Po prostu nie – głos Piotra był twardy jak nigdy dotąd. Stał w przedpokoju, z rękami skrzyżowanymi na piersi, a ja patrzyłam na niego z niedowierzaniem, trzymając w dłoni klucze do samochodu.

– Ale przecież zawsze jeździmy do mamy w niedzielę – powiedziałam cicho, czując jak narasta we mnie panika. – Obiecałam jej, że przyjedziemy razem.

Piotr odwrócił wzrok. – Mam dość tych spotkań. Twoja matka nigdy mnie nie akceptowała. Zawsze daje mi odczuć, że nie jestem wystarczająco dobry dla jej córki. Dziś chcę po prostu odpocząć.

Zamarłam. Przez chwilę miałam ochotę krzyknąć, rzucić czymś o ścianę, ale powstrzymałam się. W głowie kłębiły mi się wspomnienia: mama poprawiająca Piotrowi kołnierzyk przy stole, jej kąśliwe uwagi o jego pracy („A kiedy w końcu znajdziesz coś porządnego?”), jej spojrzenia pełne dezaprobaty. Ale przecież to tylko mama – zawsze była wymagająca, zawsze chciała dla mnie jak najlepiej…

Wyszłam z mieszkania trzaskając drzwiami. W samochodzie łzy same napływały mi do oczu. Jak mam to wytłumaczyć mamie? Jak mam wytłumaczyć sobie, że Piotr nie chce już być częścią tej tradycji?

Kiedy dotarłam do mamy, czekała już przy oknie. – Gdzie Piotr? – zapytała od razu, nawet nie witając się ze mną.

– Został w domu – odpowiedziałam, próbując ukryć drżenie głosu.

Mama westchnęła ciężko. – Wiedziałam, że tak będzie. Mówiłam ci, że on nie jest rodzinny. Zawsze tylko praca i praca…

– Mamo, przestań! – wybuchłam nagle. – Może gdybyś była dla niego milsza…

Zapadła niezręczna cisza. Mama spojrzała na mnie z wyrzutem. – To ja jestem winna? To ja się staram, żebyś miała wszystko najlepiej! A on nawet nie potrafi przyjechać na obiad!

Wróciłam do domu późnym popołudniem. Piotr siedział na kanapie, oglądając mecz. Przez chwilę patrzyłam na niego z ukosa, próbując zrozumieć, co się między nami stało.

– Piotrze… – zaczęłam niepewnie. – Może powinniśmy porozmawiać?

Wyłączył telewizor i spojrzał mi prosto w oczy. – Anka, ja cię kocham, ale nie mogę dłużej udawać, że wszystko jest w porządku. Twoja mama mnie nie akceptuje. Czuję się tam jak intruz.

Usiadłam obok niego i złapałam go za rękę. – Ale to moja rodzina…

– A ja? – zapytał cicho. – Czy ja też jestem twoją rodziną?

Poczułam się rozdarta na pół. Z jednej strony mama – kobieta, która mnie wychowała, która zawsze była moją ostoją. Z drugiej Piotr – mężczyzna, którego wybrałam na całe życie.

Przez kolejne dni atmosfera w domu była napięta jak struna. Mama dzwoniła codziennie, wypytując o Piotra i rzucając kąśliwe uwagi. Piotr zamknął się w sobie, coraz częściej wychodził z domu pod pretekstem pracy czy spotkań ze znajomymi.

W końcu nie wytrzymałam i pojechałam do mamy sama, żeby spróbować wyjaśnić sytuację.

– Mamo, musimy porozmawiać poważnie – zaczęłam stanowczo.

– O czym? O tym, że twój mąż mnie nie szanuje? – odpowiedziała natychmiast.

– To nie tak! On po prostu czuje się tu niechciany. Może spróbowałabyś go zaakceptować takim, jaki jest?

Mama spojrzała na mnie z bólem w oczach. – Chcę dla ciebie dobrze…

– Ale ja chcę być szczęśliwa z Piotrem! – przerwałam jej.

Wróciłam do domu wykończona psychicznie. Piotr czekał na mnie w kuchni.

– I co? – zapytał bez nadziei.

– Nie wiem… Chyba nigdy się nie dogadacie.

Objął mnie mocno i po raz pierwszy od dawna poczułam się bezpieczna.

Minęły tygodnie. Niedzielne obiady u mamy stały się rzadkością. Częściej spędzaliśmy czas tylko we dwoje albo z przyjaciółmi. Mama była coraz bardziej urażona i coraz mniej dzwoniła.

Czasem zastanawiam się, czy zrobiłam dobrze wybierając Piotra ponad mamę. Czy można pogodzić dwie najważniejsze osoby w życiu? Czy każda rodzina musi przejść przez taki kryzys?

Może Wy macie podobne doświadczenia? Czy naprawdę trzeba wybierać między miłością a lojalnością wobec rodziny?