Uwolnić się spod matczynej kontroli: Historia Magdy z Poznania

– Magda, znowu dzwoniła twoja mama. Pytała, czy na pewno dobrze ugotowałaś ten rosół – Tomek stał w progu kuchni, ścierając dłonie o spodnie. W jego głosie słyszałam napięcie, które ostatnio pojawiało się coraz częściej.

Zamieszałam łyżką w garnku, próbując ukryć drżenie rąk. – Przecież tylko się troszczy – odpowiedziałam cicho, choć sama nie byłam już tego taka pewna.

– Magda, ona nie tylko się troszczy. Ona cię kontroluje. I mnie też. – Tomek podszedł bliżej, spojrzał mi w oczy. – Musisz coś z tym zrobić.

Zamilkłam. W głowie miałam tysiące myśli. Mama zawsze była dla mnie wszystkim. Po śmierci taty to ona trzymała nasz świat w całości. Była silna, stanowcza, czasem surowa, ale przecież robiła to dla mojego dobra… Czyż nie?

Pamiętam, jak miałam siedem lat i dostałam czwórkę z matematyki. Mama nie powiedziała: „Jestem dumna”. Zamiast tego usłyszałam: „Stać cię na więcej”. Wtedy myślałam, że to motywacja. Dziś wiem, że to był pierwszy kamień w murze oczekiwań, który rósł przez lata.

Kiedy poznałam Tomka na studiach w Poznaniu, byłam już przyzwyczajona do tego, że ktoś mówi mi, co mam robić. Mama wybierała mi ubrania, decydowała o kierunku studiów („Politechnika to przyszłość, nie filozofia!”), a nawet o tym, z kim powinnam się przyjaźnić. Tomek był inny niż wszyscy moi dotychczasowi znajomi – ciepły, cierpliwy i… nie bał się mojej mamy.

Pierwszy raz zaprosiłam go do domu na Wigilię. Mama przyjęła go chłodno. – Inżynier? A co on będzie robił? – zapytała przy barszczu. Tomek uśmiechnął się tylko i odpowiedział: – Będę dbał o Magdę.

Mama prychnęła. – O Magdę dbam ja.

Wtedy uznałam to za żart. Dziś wiem, że to była deklaracja wojny.

Po ślubie zamieszkaliśmy w małym mieszkaniu na Ratajach. Mama dzwoniła codziennie. Najpierw pytała o zdrowie, potem o pracę, potem o Tomka. Z czasem zaczęła krytykować wszystko: „Dlaczego nie masz jeszcze dzieci?”, „Tomek za mało zarabia”, „Nie powinnaś tyle pracować”.

Pewnego dnia wróciłam do domu i zobaczyłam mamę w naszym salonie. Stała nad Tomkiem z miną generała.

– Magda powinna jeść więcej warzyw – mówiła stanowczo. – I niech nie siedzi tyle przy komputerze.

Tomek spojrzał na mnie bezradnie. – Twoja mama ma klucz do naszego mieszkania?

Zarumieniłam się ze wstydu. – Dałam jej… na wszelki wypadek.

– Magda! – wybuchnął wtedy pierwszy raz. – To jest nasz dom!

Wybiegłam wtedy z mieszkania i długo płakałam na klatce schodowej. Czułam się rozdarta między dwoma światami: lojalnością wobec matki i miłością do męża.

Z czasem zaczęły się kłótnie. Tomek coraz częściej zamykał się w sobie, a ja czułam się winna za wszystko: za to, że nie jestem wystarczająco dobrą żoną, córką, pracownicą…

Pewnego wieczoru usiedliśmy razem przy stole.

– Magda – zaczął cicho Tomek – ja cię kocham. Ale nie mogę żyć w trójkącie z twoją mamą.

Zadrżały mi dłonie. – Co mam zrobić? To moja mama…

– Postaw granice. Albo stracisz mnie.

Te słowa bolały jak cios w brzuch.

Następnego dnia zadzwoniłam do mamy.

– Mamo… musimy porozmawiać.

– Co się stało? Tomek cię skrzywdził? – jej głos od razu przeszedł w ton oskarżycielski.

– Nie… Mamo, proszę cię… Musisz przestać tak często dzwonić i przychodzić bez zapowiedzi.

Zapadła cisza.

– Czyli Tomek ci kazał? – spytała lodowato.

– Nie! To moja decyzja.

– Wychowałam cię sama! Poświęciłam wszystko! A ty teraz odwracasz się ode mnie przez jakiegoś faceta?!

Łzy napłynęły mi do oczu.

– Mamo… ja cię kocham. Ale muszę żyć swoim życiem.

Rozłączyła się bez słowa.

Przez kolejne tygodnie czułam się jak zdrajczyni. Mama przestała dzwonić. Przestała nawet odbierać moje telefony. W pracy byłam rozkojarzona, w domu napięcie wisiało w powietrzu.

Tomek próbował mnie wspierać, ale widziałam, jak bardzo cierpi przez całą sytuację.

Pewnego wieczoru usiadłam na łóżku i zaczęłam pisać list do mamy:
„Mamo,
Wiem, że cię zraniłam. Ale muszę nauczyć się być dorosła i samodzielna. Chcę być dobrą córką i żoną, ale nie mogę być szczęśliwa, jeśli będziesz próbowała kierować każdym moim krokiem…”

Nie wysłałam tego listu. Ale napisałam go dla siebie.

Po kilku miesiącach mama zadzwoniła:
– Magda… czy możemy się spotkać?

Spotkałyśmy się w kawiarni na Starym Rynku. Mama wyglądała na zmęczoną i starszą niż zwykle.
– Przepraszam – powiedziała cicho. – Chciałam dobrze…

Objęłyśmy się i obie płakałyśmy długo.

Dziś nasza relacja jest inna. Nadal bywa trudno – mama czasem próbuje wracać do dawnych schematów, ale potrafię już powiedzieć „nie”. Z Tomkiem odbudowaliśmy nasze małżeństwo. Uczę się ufać sobie i swoim wyborom.

Czasem patrzę w lustro i pytam siebie: czy można kochać kogoś i jednocześnie postawić mu granice? Czy to egoizm… czy może właśnie prawdziwa miłość?

A wy? Czy mieliście kiedyś odwagę powiedzieć „dość” komuś bliskiemu?