„Zostałam sama z dzieckiem, a on odszedł do innej – historia, która mogła spotkać każdą z nas”

– „Kasia, musimy porozmawiać.” Głos Pawła był cichy, niemal drżący. Stał w progu naszego mieszkania, a ja czułam, jak serce wali mi w piersi. Właśnie wróciłam z wizyty u lekarza – potwierdził ciążę. W głowie miałam tysiące myśli: jak mu to powiem, czy się ucieszy, czy się przestraszy? Ale nie spodziewałam się tego, co usłyszę.

– „Jestem w ciąży,” powiedziałam, patrząc mu prosto w oczy. Przez chwilę milczał. Potem odwrócił wzrok i zaczął nerwowo bawić się kluczami.

– „Kasia… Ja… Cieszę się, że będziesz miała dziecko. Ale ja nie mogę z tobą zostać. To nie jest moje życie.”

Poczułam, jakby ktoś wylał na mnie wiadro lodowatej wody. Wszystko się rozmazało. Próbowałam coś powiedzieć, zapytać dlaczego, ale on już był przy drzwiach.

– „Paweł! Co ty mówisz? Przecież planowaliśmy…”

– „Nie planowaliśmy tego razem. Ty chciałaś dziecka. Ja… ja nie jestem gotowy. Przepraszam.”

Zamknął za sobą drzwi. Zostałam sama w pustym mieszkaniu, z testem ciążowym w dłoni i głową pełną pytań bez odpowiedzi.

Przez kolejne dni żyłam jak we śnie. Nie odbierał telefonów, nie odpisywał na wiadomości. W końcu dowiedziałam się od wspólnej znajomej, że widziano go z jakąś dziewczyną – Magdą z pracy. Podobno już od dawna coś między nimi było, tylko ja byłam ślepa.

Moja mama przyjechała do mnie z Radomia, gdy dowiedziała się o wszystkim. Siedziałyśmy wieczorami przy herbacie i płakałyśmy razem.

– „Córeczko, dasz radę. My kobiety jesteśmy silniejsze niż myślimy,” powtarzała.

Ale ja czułam się słaba jak nigdy dotąd. Bałam się przyszłości – jak utrzymam siebie i dziecko? Jak poradzę sobie z samotnością?

W pracy zaczęły się plotki. Koleżanki szeptały za moimi plecami:

– „Widzisz Kasię? Podobno Paweł ją zostawił dla tej nowej z kadr…”

– „Biedna dziewczyna, sama z brzuchem…”

Chciałam zniknąć. Każdy dzień był walką o przetrwanie – rano mdłości, potem praca, potem powrót do pustego mieszkania. Wieczorami płakałam w poduszkę.

Najgorsze były noce. Leżałam i myślałam: co zrobiłam źle? Czy mogłam go zatrzymać? Czy to moja wina?

W końcu przyszedł dzień porodu. Byłam sama na porodówce – mama czekała pod salą, Paweł nawet nie odebrał telefonu. Urodził się Michaś – mój mały cud. Gdy pierwszy raz go przytuliłam, poczułam coś, czego nie da się opisać słowami. Miłość tak wielką, że aż bolało.

Pierwsze tygodnie były koszmarem – nieprzespane noce, kolki, samotność. Mama pomagała jak mogła, ale musiała wrócić do siebie.

Któregoś dnia Paweł pojawił się niespodziewanie pod moimi drzwiami.

– „Chciałem zobaczyć Michała,” powiedział bez emocji.

Wpuściłam go do środka. Stał niezręcznie przy łóżeczku, patrzył na syna jak na obcego.

– „To naprawdę moje dziecko?” zapytał nagle.

Poczułam gniew.

– „Jak możesz tak mówić? Byłeś ze mną przez trzy lata! Myślisz, że bym cię okłamała?”

Wzruszył ramionami.

– „Nie wiem już nic. Magda mówi, że…”

Przerwałam mu:

– „Magda? To dla niej mnie zostawiłeś?”

Nie odpowiedział. Po chwili wyszedł bez słowa.

Od tamtej pory widywał Michała raz na kilka miesięcy. Nigdy nie zapytał, czy potrzebujemy pomocy. Alimenty płacił nieregularnie – musiałam walczyć o każdą złotówkę.

Najtrudniejsze były święta. Wszyscy pytali: „A gdzie tata Michała?” Kłamałam: „Wyjechał za granicę do pracy.” Nie chciałam litości ani współczucia.

Czasem spotykałam Pawła na mieście – zawsze z Magdą, uśmiechnięci, zakochani. Bolało mnie to bardziej niż chciałam przyznać.

Michaś rósł szybko. Był moim całym światem – dla niego znalazłam w sobie siłę, by żyć dalej. Skończyłam kurs księgowej, dostałam lepszą pracę. Powoli zaczęłam wierzyć, że jeszcze będzie dobrze.

Ale czasem w nocy wracały pytania: dlaczego on nas zostawił? Czy mogłam coś zrobić inaczej? Czy Michaś kiedyś mi wybaczy, że nie ma pełnej rodziny?

Dziś wiem jedno – nie mam się czego wstydzić. Zrobiłam wszystko, co mogłam. Paweł wybrał swoją drogę – ja swoją.

Czasem patrzę na Michała i myślę: czy lepiej być samemu niż z kimś, kto nie potrafi kochać? Czy samotność jest naprawdę taka straszna?

A wy? Co byście zrobili na moim miejscu?