Tajemnice, które zniszczyły rodzinę: Historia Ani Piotrowskiej
— Dziękuję, że przyszłaś! — zawołałam, otwierając drzwi i widząc Jadwigę Piotrowską, moją teściową. Stała w progu spięta, z niepokojem w oczach, jakby przeczuwała, że to spotkanie nie będzie zwyczajne.
— O co chodzi? Co takiego pilnego? — spytała, ściskając torebkę tak mocno, że aż pobielały jej knykcie.
Zaprosiłam ją do kuchni. Kanapki już czekały na stole, herbata parowała w filiżankach. Przez chwilę siedziałyśmy w ciszy, słyszałam tylko tykanie zegara i własne przyspieszone bicie serca. W końcu zebrałam się na odwagę.
— Jadwigo… muszę z tobą porozmawiać o czymś ważnym. O czymś, co od dawna mnie dręczy.
Spojrzała na mnie podejrzliwie. — To przez Pawła? Coś się stało?
Wzięłam głęboki oddech. — Tak. Chodzi o Pawła. I o całą naszą rodzinę.
Nie wiedziałam, jak zacząć. Przez ostatnie miesiące żyłam w cieniu podejrzeń i niedopowiedzeń. Paweł, mój mąż, coraz częściej wracał późno do domu, unikał rozmów, a kiedy już rozmawialiśmy, był rozdrażniony i zamknięty w sobie. Zaczęłam podejrzewać najgorsze.
— Jadwigo… czy ty coś wiesz? Czy Paweł ci się zwierzał?
Teściowa spojrzała na mnie zaskoczona. — O czym miałby mi się zwierzać? Pracuje dużo, jest zmęczony… To normalne.
Poczułam narastającą frustrację. — To nie jest normalne! On coś przede mną ukrywa. Wiem to. I mam dość udawania, że wszystko jest w porządku.
Jadwiga milczała przez chwilę, po czym spuściła wzrok. — Aniu… są rzeczy, o których lepiej nie mówić. Czasem lepiej nie wiedzieć wszystkiego.
Te słowa zabolały mnie bardziej niż cokolwiek innego. — Czyli coś wiesz! — wybuchłam. — Proszę cię, powiedz mi prawdę. Nie mogę już dłużej żyć w kłamstwie.
Wtedy Jadwiga zaczęła płakać. Jej łzy spływały po policzkach, a ja poczułam się jeszcze bardziej zagubiona.
— Aniu… Paweł… on… — zaczęła drżącym głosem. — On od kilku miesięcy spotyka się z kimś innym. Próbowałam z nim rozmawiać, błagałam, żeby przestał… Ale on mówił tylko, że nie potrafi inaczej.
Świat mi się zawalił. Wiedziałam, że coś jest nie tak, ale usłyszeć to na głos… To było jak cios prosto w serce.
— Dlaczego mi nie powiedziałaś wcześniej? — szepnęłam przez łzy.
— Bałam się… Bałam się, że wszystko się rozpadnie. Że stracę syna, a ty odejdziesz z wnuczką…
W tej chwili do kuchni wbiegła Zosia, nasza sześcioletnia córka. Spojrzała na mnie i na babcię zdezorientowana.
— Mamusiu, dlaczego płaczesz?
Przytuliłam ją mocno, próbując ukryć łzy. — Nic się nie stało, kochanie. Po prostu rozmawiamy z babcią.
Zosia wróciła do swojego pokoju, a ja poczułam narastającą złość na Pawła. Jak mógł nam to zrobić? Jak mógł tak po prostu przekreślić wszystko, co razem budowaliśmy?
— Muszę z nim porozmawiać — powiedziałam stanowczo. — Muszę usłyszeć to od niego.
Jadwiga skinęła głową i wyszła bez słowa. Zostałam sama w kuchni, patrząc na zimną już herbatę i nietknięte kanapki. W głowie kłębiły mi się myśli: co dalej? Czy powinnam walczyć o nasze małżeństwo? Czy lepiej odejść?
Wieczorem Paweł wrócił do domu później niż zwykle. Siedziałam w salonie przy zgaszonym świetle.
— Ania? Dlaczego siedzisz po ciemku? — zapytał zdziwiony.
— Musimy porozmawiać — powiedziałam chłodno.
Usiadł naprzeciwko mnie i przez chwilę patrzył na swoje dłonie.
— Wiem już wszystko — zaczęłam. — Wiem o tej kobiecie.
Paweł spuścił głowę. — Przepraszam… Nie chciałem cię skrzywdzić…
— To dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego nie powiedziałeś mi prawdy?
Milczał długo, a potem zaczął mówić o swoim zagubieniu, o tym, że czuł się samotny nawet będąc ze mną pod jednym dachem. Że praca go przytłaczała, a ja byłam zajęta domem i Zosią.
— To nie usprawiedliwia zdrady! — krzyknęłam przez łzy.
— Wiem… Ale nie potrafiłem inaczej…
Rozmowa trwała godzinami. Były łzy, krzyki i błagania o wybaczenie. Ale coś we mnie pękło na zawsze.
Przez kolejne dni żyliśmy obok siebie jak obcy ludzie. Jadwiga próbowała nas pogodzić, ale jej obecność tylko pogarszała sprawę. Każda rozmowa kończyła się kłótnią lub milczeniem.
W końcu podjęłam decyzję: wyprowadzam się z Zosią do rodziców pod Wieliczką. Paweł został sam w naszym mieszkaniu na obrzeżach Krakowa.
Minęły tygodnie pełne bólu i tęsknoty za dawnym życiem. Zosia pytała o tatę codziennie, a ja nie potrafiłam jej odpowiedzieć bez łez w oczach.
Jadwiga dzwoniła często, przepraszała za wszystko i prosiła o drugą szansę dla Pawła. Ale ja wiedziałam już jedno: sekrety i kłamstwa zniszczyły naszą rodzinę bezpowrotnie.
Czasem zastanawiam się: czy gdybyśmy wcześniej rozmawiali szczerze, moglibyśmy uniknąć tej tragedii? Czy warto było milczeć dla pozornego spokoju? Może czasem prawda boli mniej niż życie w kłamstwie…