Mój syn zniszczył własną rodzinę, a ja musiałam błagać byłą synową o spotkanie z wnukami. Czy można kochać dziecko i jednocześnie czuć do niego żal?
– Mamo, nie rozumiesz! To nie jest takie proste! – Michał krzyczał przez telefon, a ja czułam, jak ściska mnie w gardle. Stałam w kuchni, oparta o blat, patrząc na zdjęcie moich wnuków na lodówce. Zawsze byli dla mnie całym światem. – Michał, błagam cię, pomyśl o dzieciach. Kasia jest załamana, a ty… Ty naprawdę myślisz, że to się dobrze skończy? – próbowałam jeszcze raz przemówić mu do rozsądku.
Ale on już nie słuchał. Odkąd zakochał się w Marcie – przyjaciółce Kasi, wszystko się zmieniło. Michał był moim jedynym dzieckiem. Zawsze wydawało mi się, że wychowałam go na dobrego człowieka. Był czuły, odpowiedzialny, kochający ojciec. A potem nagle… wszystko runęło jak domek z kart.
Pamiętam dzień, w którym Kasia przyszła do mnie zapłakana. – Pani Elu… On mnie zostawił. Dla Marty. – Jej głos drżał, a ja nie wiedziałam, co powiedzieć. Przytuliłam ją tylko mocno i płakałyśmy razem. Wtedy jeszcze miałam nadzieję, że to tylko chwilowe zaślepienie Michała, że wróci po rozum do głowy. Ale mijały tygodnie, potem miesiące…
Kasia zamknęła się w sobie. Przestała odbierać telefony ode mnie i Michała. Wnuki widywałam coraz rzadziej. Michał próbował ułożyć sobie życie z Martą, ale dzieci nie chciały jej zaakceptować. Ja też nie potrafiłam patrzeć na tę kobietę bez żalu i gniewu.
Któregoś dnia zebrałam się na odwagę i pojechałam do Kasi bez zapowiedzi. Stałam pod drzwiami jej mieszkania z bukietem tulipanów i pudełkiem czekoladek dla dzieci. Drzwi otworzyła mi Kasia – zmęczona, z podkrążonymi oczami.
– Pani Elu… – zaczęła ostrożnie.
– Kasiu, wiem, że nie mam prawa cię o nic prosić… Ale bardzo tęsknię za wnukami. Czy mogłabym je zobaczyć? Choćby na chwilę? – głos mi się łamał.
Kasia patrzyła na mnie długo w milczeniu. W końcu odsunęła się od drzwi.
– Wejdźcie.
Dzieci rzuciły mi się na szyję. Płakałam razem z nimi i obiecałam sobie, że nigdy więcej nie pozwolę Michałowi odebrać mi tej bliskości.
Z czasem zaczęłam częściej odwiedzać Kasię i wnuki. Pomagałam w lekcjach, gotowałam obiady, zabierałam ich na spacery do parku. Kasia powoli zaczynała się uśmiechać. Znalazła nową pracę w bibliotece i odzyskała pewność siebie. Z dumą patrzyłam, jak radzi sobie sama – silna, niezależna kobieta.
Michał coraz rzadziej dzwonił. Jego życie z Martą nie układało się najlepiej. Słyszałam od znajomych, że często się kłócą. On tęsknił za dziećmi, ale one nie chciały spędzać z nim czasu, gdy była tam Marta.
Pewnego wieczoru Michał przyszedł do mnie niespodziewanie. Był blady i roztrzęsiony.
– Mamo… Co ja zrobiłem? Straciłem wszystko…
Usiadł przy stole i schował twarz w dłoniach. Przez chwilę milczeliśmy.
– Michał… Nie wiem, czy potrafię ci wybaczyć to, co zrobiłeś Kasi i dzieciom. Ale jesteś moim synem i zawsze będziesz moim dzieckiem. Musisz jednak ponieść konsekwencje swoich wyborów.
Spojrzał na mnie z rozpaczą.
– Myślisz, że Kasia mi wybaczy?
– Nie wiem. Ale musisz spróbować naprawić to, co się da.
Wiedziałam jednak, że pewnych rzeczy nie da się już cofnąć.
Z czasem nauczyłam się żyć z tym bólem i żalem do własnego syna. Z jednej strony współczułam mu – widziałam jego cierpienie i samotność. Z drugiej strony czułam dumę z Kasi – podniosła się po wszystkim i stworzyła dzieciom dom pełen ciepła i miłości.
Czasem myślę, że gdybym kochała wnuki choć trochę mniej, może znalazłabym sens życia gdzie indziej – w podróżach albo nowej znajomości. Ale one są dla mnie wszystkim.
Dziś wiem jedno: rodzina to nie tylko więzy krwi. To wybory, lojalność i odpowiedzialność za drugiego człowieka.
Czy można kochać swoje dziecko i jednocześnie czuć do niego żal? Czy matka powinna zawsze wybaczać?