Jak teraz żyć? Moja siostra mnie zdradziła.

– Jak mogłaś mi to zrobić, Aniu? – mój głos drżał, a łzy napływały do oczu. Stałam w kuchni, opierając się o blat, podczas gdy ona patrzyła na mnie z tym swoim nieodgadnionym wyrazem twarzy. W powietrzu wisiała cisza, ciężka jak ołów. Zegar na ścianie tykał głośniej niż zwykle, a ja czułam, że zaraz się rozpadnę.

Jeszcze kilka dni temu byłam przekonana, że mam wszystko: kochającego męża, spokojny dom na obrzeżach Krakowa i siostrę, która była moją najlepszą przyjaciółką. Zawsze powtarzałam, że jesteśmy jak dwa ziarnka grochu – ja i Marek. Wszyscy nam zazdrościli. Nawet moje przyjaciółki mówiły: „Ola, ty to masz szczęście! Marek to złoty facet”. Uśmiechałam się wtedy z dumą i wdzięcznością. Nie wiedziałam, że pod tym spokojem kryje się coś, co rozbije moje życie na kawałki.

Wszystko zaczęło się niewinnie. Ania przyjechała do nas na kilka tygodni – miała problemy w pracy i potrzebowała odpoczynku. Przyjęliśmy ją z otwartymi ramionami. Marek zawsze był dla niej uprzejmy, żartował z nią przy kolacji, pomagał nosić zakupy. Nie widziałam w tym nic złego – przecież byliśmy rodziną.

Ale potem zaczęły się drobne sygnały. Przypadkowe spojrzenia, śmiechy z rzeczy, których nie rozumiałam. Pewnego wieczoru weszłam do salonu i zobaczyłam ich siedzących razem na kanapie. Szeptali coś do siebie, a gdy weszłam, nagle ucichli. Zignorowałam to – nie chciałam być zazdrosna siostrą ani podejrzliwą żoną.

Aż do tego dnia.

Wróciłam wcześniej z pracy. W domu panowała cisza. Zawołałam ich po imieniu – nikt nie odpowiadał. Weszłam do sypialni i zobaczyłam ich razem. Nie muszę opisywać szczegółów – wystarczy powiedzieć, że świat mi się zawalił.

Wybiegłam z domu bez słowa. Przez kilka godzin błąkałam się po Plantach, próbując zrozumieć, co się stało. Jak mogła mi to zrobić własna siostra? Jak mógł mi to zrobić Marek? Przecież byliśmy rodziną…

Kiedy wróciłam do domu, Ania już czekała w kuchni. Siedziała przy stole z kubkiem herbaty w ręku, blada jak ściana.

– Ola… – zaczęła cicho. – To nie tak…

– To nie tak? – przerwałam jej ostro. – To jak? Może mi wyjaśnisz?

Zaczęła płakać. Mówiła coś o samotności, o tym, że Marek był dla niej wsparciem, kiedy czuła się zagubiona. Że nie chciała tego, że to się po prostu stało…

Nie słuchałam jej tłumaczeń. W głowie miałam tylko jedno: zdradziła mnie. Moja własna siostra.

Marek próbował ze mną rozmawiać następnego dnia. Przyszedł do mnie do pokoju, usiadł na łóżku i zaczął mówić o tym, jak bardzo mnie kocha, jak bardzo żałuje tego, co się stało.

– Ola… To był błąd. Przysięgam ci, że nic dla mnie nie znaczyła…

Spojrzałam na niego z pogardą.

– Nic nie znaczyła? To moja siostra! Jak mogłeś?

Nie miał odpowiedzi. Patrzył na mnie błagalnie, ale ja już wiedziałam, że nic nie będzie takie jak dawniej.

Przez kolejne dni dom zamienił się w pole bitwy. Ania zamknęła się w pokoju i prawie nie wychodziła. Marek próbował udawać, że wszystko jest w porządku – robił śniadania, sprzątał, przynosił mi kwiaty. Ale ja nie mogłam na niego patrzeć.

Mama zadzwoniła kilka dni później.

– Olu, co się dzieje? Ania mówiła mi tylko, że coś się stało…

Nie wiedziałam, co powiedzieć. Jak powiedzieć matce, że jej córki już nigdy nie będą sobie ufać?

W końcu zebrałam się na odwagę i pojechałam do niej. Siedziałyśmy przy kuchennym stole w jej małym mieszkaniu na Nowej Hucie.

– Mamo… Marek mnie zdradził. Z Anią.

Mama zbladła i przez chwilę milczała.

– Olu… To niemożliwe…

Ale widziała prawdę w moich oczach.

Od tamtej pory wszystko się zmieniło. Przestałam rozmawiać z Anią. Marek wyprowadził się do kolegi. Dom stał się pusty i zimny.

Czasem zastanawiam się, czy mogłam coś zrobić inaczej. Czy powinnam była wcześniej zauważyć sygnały? Czy można wybaczyć taką zdradę?

Dziś siedzę sama w kuchni i patrzę przez okno na szare ulice Krakowa. Zastanawiam się: czy jeszcze kiedyś będę potrafiła zaufać komukolwiek? Czy rodzina naprawdę znaczy tyle, ile nam się wydaje?

Może ktoś z was zna odpowiedź na to pytanie?