„Mąż i szwagierka uznali, że powinnam opiekować się jej dzieckiem, bo jestem na macierzyńskim. Czy naprawdę jestem tylko darmową nianią?”

— Aniu, przecież i tak siedzisz w domu, co ci szkodzi? — głos mojego męża, Pawła, rozbrzmiał w kuchni, kiedy próbowałam nakarmić naszą dwumiesięczną córeczkę. Jego słowa uderzyły mnie jak zimny prysznic.

— Siedzę w domu? — powtórzyłam z niedowierzaniem, patrząc na niego spod zmęczonych powiek. — Paweł, ja nie siedzę. Ja ledwo żyję.

Paweł wzruszył ramionami i spojrzał na mnie tak, jakby nie rozumiał, o co mi chodzi. — No ale Asia musi wrócić do pracy. Nie ma nikogo innego, a ty jesteś na macierzyńskim. To tylko kilka godzin dziennie.

Asia, jego siostra, zawsze była oczkiem w głowie teściowej. Zawsze miała łatwiej, zawsze ktoś jej pomagał. Teraz miała wrócić do pracy po urlopie wychowawczym i uznała, że najlepszym rozwiązaniem będzie zostawić swoją trzyletnią córkę u mnie. Bo przecież „Ania i tak siedzi w domu”.

Spojrzałam na moją córeczkę, która właśnie zaczęła płakać. Mój syn, czteroletni Michałek, biegał po salonie z klockami Lego, co chwilę potykając się o własne nogi. Byłam wykończona. Każda noc to walka o dwie godziny snu z rzędu. Każdy dzień to niekończący się maraton: przewijanie, karmienie, zabawa, gotowanie, sprzątanie.

— Paweł, ja naprawdę nie dam rady — powiedziałam cicho. — Mam dwójkę małych dzieci. Nie jestem przedszkolem.

— Przesadzasz — rzucił i wyszedł z kuchni.

Wieczorem zadzwoniła Asia. Nie czekała nawet na moje „cześć”.

— Aniu, Paweł mówił mi już wszystko. Bardzo cię proszę, pomóż mi. Ja muszę wrócić do pracy, a mama nie może się zająć Zosią. Ty jesteś na macierzyńskim, masz doświadczenie…

— Asiu, ja naprawdę nie mam siły — przerwałam jej. — Moje dzieci mnie potrzebują.

— Ale przecież ty siedzisz w domu! Co ci szkodzi? Zosia jest grzeczna…

Poczułam narastającą złość. Czy naprawdę nikt nie widzi, że ja też mam swoje granice?

Następnego dnia Paweł wrócił z pracy wcześniej niż zwykle. Przyniósł ze sobą Zosię.

— Asia musiała pilnie jechać do biura. To tylko dziś — powiedział szybko i zostawił dziewczynkę w przedpokoju.

Zosia zaczęła płakać już po pięciu minutach. Michałek był zazdrosny i próbował zabrać jej zabawki. Moja córeczka obudziła się z płaczem i domagała się piersi. Przez trzy godziny próbowałam ogarnąć chaos: jedno dziecko na rękach, drugie przy nodze, trzecie krzyczące w kącie.

Wieczorem Paweł wrócił do domu i zobaczył mnie siedzącą na podłodze wśród rozsypanych klocków i pieluch.

— Przesadzasz — powtórzył tylko.

W nocy długo nie mogłam zasnąć. Wpatrywałam się w sufit i czułam narastającą bezsilność. Czy naprawdę jestem tylko darmową nianią? Czy moje potrzeby się nie liczą?

Następnego dnia zadzwoniła teściowa.

— Aniu, Asia mówiła mi o wszystkim. Wiesz, rodzina powinna sobie pomagać…

— A czy ktoś pomaga mnie? — zapytałam cicho.

Zapadła cisza.

— Ty jesteś młoda, dasz radę — usłyszałam w końcu.

Wtedy coś we mnie pękło.

— Nie dam rady! — krzyknęłam do słuchawki. — Mam dwójkę małych dzieci! Potrzebuję odpoczynku! Potrzebuję wsparcia!

Teściowa rozłączyła się bez słowa.

Przez kolejne dni atmosfera w domu była napięta jak struna. Paweł prawie się do mnie nie odzywał. Asia przestała dzwonić. Czułam się winna i jednocześnie wściekła.

Któregoś ranka Michałek zapytał:

— Mamusiu, czy Zosia będzie dziś z nami?

— Nie synku — odpowiedziałam łagodnie. — Dziś jesteśmy tylko my.

Przytulił się do mnie mocno.

Wieczorem usiadłam z Pawłem przy stole.

— Musimy porozmawiać — powiedziałam stanowczo. — Nie jestem darmową opiekunką dla twojej siostry. Mam prawo do własnego życia i własnych granic.

Paweł milczał przez dłuższą chwilę.

— Myślałem, że rodzina sobie pomaga…

— Pomaga wtedy, kiedy może — odpowiedziałam spokojnie. — Ja nie mogę. I nie chcę udawać, że jest inaczej.

Nie wiem, czy Paweł to zrozumiał. Może kiedyś zrozumie.

Czasem zastanawiam się: dlaczego tak trudno nam mówić „nie” najbliższym? Dlaczego oczekuje się od matek poświęcenia ponad własne siły? Czy naprawdę każda kobieta powinna być zawsze dostępna dla innych?

A wy? Czy też czuliście się kiedyś wykorzystywani przez rodzinę? Jak postawiliście granice?