Dom po babci – czy to dar, czy przekleństwo?

— Michał, nie możesz zostawić babci samej! — głos mamy brzmiał przez telefon ostro, niemal oskarżycielsko. Stałem w kuchni babcinego domu, patrząc na stare, popękane kafelki i czułem, jak narasta we mnie frustracja. Od kilku tygodni babcia coraz częściej zapominała, gdzie jest, gubiła się nawet we własnym ogrodzie. Wczoraj sąsiadka znalazła ją na przystanku autobusowym, w kapciach i z pustą torbą na zakupy. Wiedziałem, że to już ten moment — nie mogła być sama.

Zadzwoniłem do mamy z nadzieją na wsparcie, może nawet propozycję pomocy. Zamiast tego usłyszałem: — Babcia zostawiła ci dom. Teraz twoja kolej się nią zająć. — Jej słowa były jak zimny prysznic. Przez chwilę nie mogłem wydobyć z siebie głosu.

— Mamo, przecież wiesz, że mam pracę w Warszawie… — zacząłem niepewnie.

— Michał, ja mam swoje życie. Ty dostałeś dom, ja nie. To sprawiedliwe — przerwała mi stanowczo.

Oparłem się o blat i spojrzałem przez okno na ogród, który kiedyś wydawał mi się rajem. Teraz był zaniedbany, pełen chwastów i smutku. Babcia siedziała w fotelu w salonie, patrząc w przestrzeń. Czasem wydawało mi się, że widzi mnie jako małego chłopca, który biega po trawie i śmieje się do niej. Teraz jednak jej oczy były puste.

Przez kolejne dni próbowałem pogodzić pracę z opieką nad babcią. Pracowałem zdalnie, ale co chwilę musiałem przerywać, bo babcia wołała mnie do łazienki albo pytała, gdzie jest jej mąż — dziadek odszedł dziesięć lat temu. Wieczorami płakała cicho do poduszki. Czułem się bezradny i coraz bardziej samotny.

Pewnego dnia zadzwoniła ciocia Basia.

— Michałku, słyszałam, że jesteś u mamy Hani. Jak sobie radzisz?

— Ciociu, nie radzę sobie… Mama mówi, że to moja odpowiedzialność, bo dom jest mój. Ale ja nie wiem, jak mam to wszystko pogodzić… — głos mi się załamał.

— Twoja mama zawsze była twarda. Ale pamiętaj, że to nie jest tylko twoja sprawa. Może powinniśmy porozmawiać wszyscy razem?

Zebrałem rodzinę na spotkanie. Mama przyszła z nowym partnerem, ciocia Basia z mężem i synem. Atmosfera była napięta od samego początku.

— Michał nie może być tu sam! — zaczęła ciocia Basia. — Przecież wszyscy jesteśmy rodziną.

— Ale to on dostał dom! — odparła mama chłodno. — Ja mam swoje życie w Gdańsku.

— A ja co? Mam rzucić wszystko? — wybuchnąłem nagle. — Pracuję po dwanaście godzin dziennie! Nie śpię po nocach! Babcia mnie nie poznaje!

Wszyscy zamilkli. Babcia weszła do pokoju i spojrzała na nas nieobecnym wzrokiem.

— O co się kłócicie? — zapytała cicho.

Nikt nie odpowiedział.

Po tym spotkaniu nic się nie zmieniło. Każdy wrócił do swojego życia. Zostałem sam z babcią i jej chorobą. Zacząłem rozważać dom opieki, ale miałem wyrzuty sumienia. Przecież obiecałem dziadkowi na pogrzebie, że będę się nią opiekował.

Którejś nocy obudził mnie hałas w kuchni. Zastałem babcię przy otwartej lodówce, szukającą „kluczy do tramwaju”.

— Babciu, chodź do łóżka… — powiedziałem cicho.

Spojrzała na mnie i nagle się rozpłakała.

— Michałku, ja już nie chcę być ciężarem… — wyszeptała.

Objąłem ją i poczułem łzy na policzku.

Następnego dnia zadzwoniłem do mamy.

— Mamo, nie dam rady sam. Potrzebuję pomocy albo musimy znaleźć dla babci miejsce w domu opieki.

Przez chwilę milczała.

— Jeśli tak uważasz… Ale pamiętaj: dom jest twój.

Zrozumiałem wtedy, że dom po babci to nie tylko dach nad głową. To ciężar wspomnień, zobowiązań i rodzinnych oczekiwań. Oddałem babcię pod opiekę profesjonalistów, ale poczucie winy zostało ze mną na długo.

Czasem siadam w pustym salonie i pytam siebie: czy naprawdę można być dobrym wnukiem i jednocześnie żyć własnym życiem? Czy dom po babci to dar czy przekleństwo? Jak wy byście postąpili?