Jak powiedzieć teściowej, że jej prezent był nietrafiony?
– Naprawdę myślisz, że powinnam jej to powiedzieć? – zapytałam szeptem mojego męża, patrząc na ogromny, błyszczący zegar stojący w kącie naszego salonu. Zegar, który miał być symbolem elegancji i dobrego smaku, a stał się dla mnie symbolem niezręczności i niezrozumienia.
To był prezent od mojej teściowej, Barbary. Kobiety, która zawsze wiedziała lepiej, co jest dobre dla innych. Kiedy weszła do naszego mieszkania z tym zegarem, uśmiechnięta i dumna, czułam się jak dziecko, które dostało na urodziny encyklopedię zamiast wymarzonego roweru. – To coś wyjątkowego, Aniu – powiedziała wtedy z tym swoim tonem, który nie znosił sprzeciwu. – Widziałam taki w Paryżu. To klasa sama w sobie.
Mój mąż, Michał, tylko wzruszył ramionami. – Daj spokój, przecież to tylko prezent. – Ale dla mnie to nie był tylko prezent. To był kolejny dowód na to, jak bardzo Barbara nie rozumie mnie i mojego świata. Nasze mieszkanie jest małe, przytulne, pełne książek i starych fotografii. Ten zegar wyglądał tu jak przybysz z innej planety.
Przez kilka dni próbowałam się do niego przyzwyczaić. Przesuwałam go z kąta w kąt, przykrywałam szalikiem, nawet próbowałam go polubić. Ale za każdym razem, gdy na niego patrzyłam, czułam narastającą irytację. W końcu nie wytrzymałam i zadzwoniłam do mojej mamy.
– Mamo, co mam zrobić? – zapytałam zdesperowana. – Przecież nie mogę jej powiedzieć wprost, że ten zegar to koszmar.
– Aniu, musisz być szczera – odpowiedziała mama. – Ale delikatnie. Powiedz jej, że doceniasz gest, ale to nie do końca twój styl.
Łatwo powiedzieć. Barbara była kobietą sukcesu. Miała własną firmę, jeździła na wakacje do egzotycznych krajów i zawsze wiedziała wszystko najlepiej. Każda krytyka odbijała się od niej jak groch od ściany albo kończyła się dramatycznym milczeniem.
Wieczorem Michał wrócił z pracy i zobaczył mnie siedzącą na kanapie z kubkiem herbaty i wzrokiem wbitym w zegar.
– Nadal o tym myślisz? – zapytał z troską.
– Tak. Nie chcę jej zranić. Ale nie mogę udawać, że mi się podoba.
– Może po prostu powiedz jej prawdę? – Michał był zawsze prostolinijny do bólu.
– A jeśli się obrazi? Przecież ona wszystko bierze do siebie.
– To jej problem, nie twój – odpowiedział spokojnie.
Ale ja wiedziałam, że to nieprawda. Jeśli Barbara się obrazi, cała rodzina będzie o tym mówić przez miesiące. A ja będę tą niewdzięczną synową.
W końcu nadszedł dzień rodzinnego obiadu u Barbary. Siedzieliśmy przy stole: Barbara, jej mąż Janusz, Michał i ja. Rozmowa toczyła się wokół pracy, polityki i planów wakacyjnych. W pewnym momencie Barbara spojrzała na mnie przenikliwie.
– I jak tam zegar? Pasuje do salonu?
Poczułam, jak serce podchodzi mi do gardła. Michał spojrzał na mnie zachęcająco.
– Wiesz, Barbaro… bardzo doceniam twój gest – zaczęłam niepewnie. – To naprawdę piękny zegar…
– Ale? – przerwała mi ostro.
– Ale chyba trochę za duży jak na nasze mieszkanie. I… no cóż… my mamy trochę inny styl.
Barbara zmrużyła oczy. Przez chwilę panowała niezręczna cisza.
– Czyli ci się nie podoba? – zapytała lodowatym tonem.
– Nie o to chodzi… Po prostu…
– Wiedziałam! – wybuchła nagle. – Zawsze jesteś taka wybredna! Nigdy nic ci nie pasuje! Nawet nie potrafisz docenić drogiego prezentu!
Janusz próbował ją uspokoić, Michał ścisnął moją dłoń pod stołem. Ja miałam ochotę zapaść się pod ziemię.
Po obiedzie Barbara zamknęła się w swoim pokoju i przez resztę dnia nie odezwała się do mnie ani słowem. W drodze powrotnej Michał próbował mnie pocieszyć:
– Zrobiłaś dobrze. Przynajmniej byłaś szczera.
Ale ja czułam tylko ciężar winy i żalu. Czy naprawdę musiałam mówić prawdę? Czy nie lepiej było udawać?
Przez kolejne tygodnie atmosfera w rodzinie była napięta. Barbara przestała dzwonić, a kiedy już się odezwała, rozmawiała tylko z Michałem. Czułam się jak intruz we własnej rodzinie.
W końcu postanowiłam napisać do niej list. Opisałam w nim swoje uczucia – że doceniam jej starania, ale czasem trudno mi odnaleźć się w świecie pełnym drogich rzeczy i oczekiwań. Że chciałabym budować z nią relację opartą na szczerości i wzajemnym szacunku.
Barbara odpisała krótko: „Rozumiem”. Nie wiem, czy naprawdę zrozumiała. Ale od tamtej pory nasze relacje stały się bardziej poprawne niż serdeczne.
Czasem patrzę na ten zegar (bo w końcu postanowiłam go zostawić) i zastanawiam się: czy szczerość zawsze jest najlepszym rozwiązaniem? Czy warto ryzykować rodzinny spokój dla kilku prawdziwych słów? Może czasem lepiej po prostu podziękować i uśmiechnąć się przez łzy?