Mam trzydzieści lat i wciąż żyję pod kontrolą mamy – czy kiedykolwiek będę wolna?
– Marta, nie zapomnij, że dzisiaj masz wizytę u dentysty o piętnastej! – głos mamy rozbrzmiał z kuchni, zanim jeszcze zdążyłam otworzyć oczy. Przez chwilę miałam ochotę udawać, że śpię dalej, ale wiedziałam, że to nie ma sensu. Mama zawsze znajdzie sposób, żeby mnie obudzić. Nawet teraz, kiedy mam trzydzieści lat i powinnam już dawno mieszkać na swoim, wciąż jestem tu – w tym samym pokoju, w którym dorastałam, z tymi samymi różowymi zasłonami i plakatem zespołu Wilki na ścianie.
Wstałam niechętnie i spojrzałam w lustro. Czasem zastanawiam się, czy w ogóle jestem sobą, czy tylko odbiciem oczekiwań mojej mamy. „Marta, nie jedz tego, przytyjesz”, „Marta, nie spotykaj się z tym chłopakiem, nie jest dla ciebie”, „Marta, powinnaś zmienić pracę na bardziej stabilną” – jej głos jest jak echo w mojej głowie. Nawet kiedy próbuję podjąć jakąś decyzję sama, czuję jej obecność za plecami.
– Mamo, mam trzydzieści lat – powiedziałam cicho, kiedy weszłam do kuchni. – Może mogłabym sama decydować o swoich sprawach?
Spojrzała na mnie zaskoczona, jakby pierwszy raz usłyszała coś takiego. – Ale ja tylko chcę dla ciebie dobrze! – odparła z wyrzutem. – Gdybyś mnie słuchała, nie miałabyś tylu problemów.
Zacisnęłam pięści pod stołem. To zawsze tak wyglądało. Każda próba rozmowy kończyła się jej łzami albo moim poczuciem winy. Tata odszedł, kiedy miałam dwanaście lat. Mama została sama i od tamtej pory całą swoją energię skupiła na mnie. Przez lata tłumaczyłam sobie, że to z troski, że chce mnie chronić przed światem. Ale teraz czuję się jak więzień.
W pracy też nie jest łatwo. Pracuję jako księgowa w małej firmie transportowej na obrzeżach Warszawy. Szefowa, pani Grażyna, często pyta mnie, dlaczego nie wyprowadzę się od mamy. „Marta, ty jesteś taka zdolna! Mogłabyś mieć własne mieszkanie!” – mówi z entuzjazmem. Uśmiecham się wtedy sztucznie i zmieniam temat. Wiem, że powinnam zrobić ten krok, ale za każdym razem coś mnie powstrzymuje.
Najgorzej jest wieczorami. Siedzę wtedy w swoim pokoju i przeglądam ogłoszenia wynajmu mieszkań. Wyobrażam sobie siebie w małej kawalerce na Mokotowie albo nawet gdzieś dalej – byleby mieć własny kąt. Ale zaraz pojawia się głos mamy: „A kto ci ugotuje obiad? Kto przypilnuje, żebyś nie zapomniała o lekarstwach?” I znów czuję się jak mała dziewczynka.
Ostatnio poznałam Pawła na spotkaniu ze znajomymi ze studiów. Jest ciepły, zabawny i wydaje się naprawdę mną zainteresowany. Zaprosił mnie na randkę do kina. Kiedy powiedziałam o tym mamie, jej twarz stężała.
– Marta, nie powinnaś się z nim spotykać. Nie znasz go dobrze. Poza tym masz jutro ważny dzień w pracy – powiedziała chłodno.
– Mamo, to tylko kino! – próbowałam tłumaczyć.
– Ja wiem lepiej – ucięła rozmowę.
Wyszłam wtedy z domu trzaskając drzwiami. Po raz pierwszy od dawna poczułam coś na kształt buntu. Spotkałam się z Pawłem mimo wszystko. Było cudownie – śmialiśmy się, rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Kiedy wróciłam do domu po północy, mama czekała na mnie w kuchni.
– Wiesz, jak się martwiłam? – jej głos drżał ze złości i strachu.
– Mamo, muszę zacząć żyć własnym życiem! – wykrzyknęłam.
Przez chwilę patrzyłyśmy na siebie w milczeniu. W jej oczach widziałam łzy.
– Jesteś moim jedynym dzieckiem… Nie chcę cię stracić – wyszeptała.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Z jednej strony rozumiałam jej lęk i samotność, z drugiej czułam narastającą frustrację i potrzebę wolności.
Następnego dnia zadzwoniła do mnie pani Grażyna.
– Marta, mam dla ciebie propozycję – powiedziała tajemniczo. – Moja kuzynka wyjeżdża do Niemiec i szuka kogoś do wynajęcia mieszkania na Ochocie. Może byś spróbowała?
Serce zaczęło mi bić szybciej. To była szansa. Przez cały dzień myślałam tylko o tym. Wieczorem zebrałam się na odwagę i powiedziałam mamie:
– Mamo, chcę spróbować zamieszkać sama.
Zamarła. Przez chwilę myślałam, że zacznie krzyczeć albo płakać. Ale tylko spuściła głowę.
– Jeśli tak musisz… Ale pamiętaj, że zawsze możesz wrócić – powiedziała cicho.
Pakowałam rzeczy przez całą noc. Każdy przedmiot wydawał się mieć swoją historię: książki z dzieciństwa, zdjęcia z wakacji nad Bałtykiem, stary sweter taty… Czułam mieszaninę ekscytacji i strachu.
Pierwsza noc w nowym mieszkaniu była dziwna. Cisza aż dzwoniła w uszach. Leżałam na łóżku i zastanawiałam się: czy dam sobie radę? Czy mama poradzi sobie beze mnie? Czy to egoizm chcieć być szczęśliwą?
Czasem myślę: ile jeszcze kobiet w Polsce żyje tak jak ja? Ile z nas boi się zrobić pierwszy krok ku niezależności? Czy naprawdę musimy wybierać między własnym szczęściem a lojalnością wobec rodziny? Może to właśnie jest najtrudniejsze dorosłe pytanie.