Codzienność w kuchni: Dlaczego muszę gotować codziennie od nowa dla Henryka?

— Znowu? — szepnęłam pod nosem, patrząc na zegar, który wskazywał 5:12 rano. W kuchni pachniało jeszcze wczorajszym rosołem, ale wiedziałam, że nie mogę go nawet zaproponować Henrykowi na śniadanie. On nie je odgrzewanych rzeczy. Nigdy. Nawet jeśli gotuję rano, wieczorem już tego nie tknie. Musi być świeże, gorące, najlepiej prosto z patelni lub piekarnika.

— Marysiu, co dziś na śniadanie? — usłyszałam jego głos zza drzwi. Był już ubrany do pracy, z gazetą w ręku i tym swoim niecierpliwym spojrzeniem.

— Smażę kotlety. Zaraz będą gotowe — odpowiedziałam, starając się ukryć zmęczenie.

— Tylko nie te z wczoraj! — rzucił z wyrzutem. — Wiesz, że nie lubię odgrzewanego mięsa.

Zacisnęłam zęby. Oczywiście, że wiem. Każdego dnia od dziesięciu lat wiem to aż za dobrze. Wstaję godzinę wcześniej niż muszę, żeby przygotować mu śniadanie, potem myślę o obiedzie i kolacji. Nawet kanapki na lunch nie wchodzą w grę — Henryk wymaga pełnego posiłku. Czasem mam wrażenie, że jestem bardziej kucharką niż żoną.

W pracy ledwo trzymałam się na nogach. Koleżanki śmiały się, że powinnam otworzyć własną restaurację. — Marysia, ty to masz dobrze! Twój mąż zawsze najedzony i zadbany! — mówiła Basia z działu księgowości. Uśmiechałam się blado, bo przecież nie wiedziały, ile mnie to kosztuje.

Po powrocie do domu rzuciłam torbę na krzesło i spojrzałam na zegar. Była 16:30. Zostało mi półtorej godziny do powrotu Henryka. Musiałam zdążyć z obiadem i kolacją. W lodówce czekały świeże warzywa i mięso — wszystko kupione rano, bo przecież nie mogłam użyć tego z poprzedniego dnia.

Gdy kroiłam marchewkę do zupy, usłyszałam głos mojej córki Zosi:

— Mamo, a czemu tata nigdy nie je tego, co zostaje?

Zatrzymałam się na chwilę. — Bo tak lubi — odpowiedziałam cicho.

— A ty lubisz tak codziennie gotować?

Nie odpowiedziałam. Przez chwilę miałam ochotę krzyknąć: „Nie! Mam dość!” Ale tylko westchnęłam i wróciłam do krojenia.

Wieczorem Henryk wrócił z pracy zmęczony i głodny.

— Co dziś na obiad? — zapytał, zdejmując płaszcz.

— Pieczony kurczak z ziemniakami i surówką — odpowiedziałam mechanicznie.

Usiadł do stołu, nawet nie patrząc na mnie. Jadł szybko, jakby to była oczywistość, że zawsze czeka na niego świeży posiłek.

Po kolacji usiadłam w salonie z filiżanką herbaty. Zosia odrabiała lekcje przy stole.

— Mamo, a może tata mógłby czasem sam sobie coś zrobić? Albo zjeść kanapkę?

Uśmiechnęłam się smutno. — Twój tata tak nie potrafi. On uważa, że dom to miejsce, gdzie zawsze czeka ciepły obiad.

Zosia wzruszyła ramionami i wróciła do zeszytu.

Tego wieczoru długo nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok, myśląc o tym wszystkim. Czy naprawdę tak musi być? Czy moje życie ma polegać tylko na gotowaniu i spełnianiu cudzych oczekiwań?

Następnego dnia postanowiłam porozmawiać z Henrykiem.

— Henryku, musimy pogadać — zaczęłam niepewnie przy śniadaniu.

Spojrzał na mnie zdziwiony. — Co się stało?

— Jestem zmęczona tym codziennym gotowaniem. Może czasem mógłbyś zjeść coś odgrzewanego? Albo kanapkę?

Zmarszczył brwi. — Przecież wiesz, że nie lubię odgrzewanych rzeczy! Poza tym… to chyba normalne, że żona dba o męża?

Poczułam jak łzy napływają mi do oczu.

— Ale ja też jestem człowiekiem! Pracuję cały dzień, potem gotuję dla ciebie trzy razy dziennie! Nie mam już siły!

Henryk milczał przez chwilę.

— Moja mama zawsze gotowała dla ojca świeże posiłki… — powiedział cicho.

— Ale ja nie jestem twoją mamą! — wybuchłam.

Wyszedł z kuchni bez słowa. Przez resztę dnia unikał mnie wzrokiem.

Wieczorem usiadł obok mnie na kanapie.

— Może… spróbuję czasem zjeść coś odgrzewanego — powiedział niepewnie.

Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.

— Naprawdę?

Kiwnął głową.

Nie wiem, czy to coś zmieni. Może jutro znów będzie narzekał na smak odgrzewanego mięsa albo odmówi kanapki na lunch. Ale może to pierwszy krok do kompromisu? Może w końcu zaczniemy rozmawiać o tym, co dla nas ważne?

Czasem zastanawiam się: czy miłość naprawdę polega na poświęceniu siebie dla drugiej osoby? A może powinniśmy nauczyć się stawiać granice i dbać także o własne potrzeby? Co wy byście zrobili na moim miejscu?