Trzy lata później: Jak marzenie mojej pasierbicy o studiach zbliżyło nas do siebie

Siedziałam przy kuchennym stole, wpatrując się w parującą filiżankę herbaty. W pokoju panowała cisza, przerywana jedynie cichym tykaniem zegara na ścianie. Piotr siedział naprzeciwko mnie, jego twarz była zamyślona, a oczy utkwione w jakimś niewidzialnym punkcie na stole. Wiedziałam, że to, co za chwilę powiem, zmieni nasze życie.

– Piotrze, Zosia chce się do nas przeprowadzić – powiedziałam w końcu, przerywając ciszę.

Jego oczy natychmiast się rozjaśniły, a na twarzy pojawił się cień uśmiechu.

– Naprawdę? – zapytał z niedowierzaniem. – To wspaniale! Ale… czy jesteśmy na to gotowi?

Zastanawiałam się nad tym pytaniem przez ostatnie kilka dni. Nasze mieszkanie było małe, zaledwie dwa pokoje i kuchnia. Zosia miała osiemnaście lat i właśnie dostała się na Uniwersytet Warszawski. Wiedziałam, że to dla niej ogromna szansa, ale jednocześnie obawiałam się, jak poradzimy sobie z nową sytuacją.

– Musimy być gotowi – odpowiedziałam w końcu. – To dla niej ważne.

Piotr skinął głową i uśmiechnął się szerzej.

– Zrobimy wszystko, co w naszej mocy – powiedział z determinacją.

Kilka tygodni później Zosia wprowadziła się do nas. Pierwsze dni były pełne chaosu. Kartony z jej rzeczami zajmowały każdy wolny kąt naszego mieszkania. Zosia była podekscytowana nowym etapem w swoim życiu, ale ja czułam się przytłoczona. Każdego dnia starałam się być dla niej wsparciem, ale nie zawsze było to łatwe.

Pewnego wieczoru, gdy Piotr był jeszcze w pracy, usiadłam z Zosią przy stole.

– Jak ci się podoba na uczelni? – zapytałam, próbując nawiązać rozmowę.

Zosia wzruszyła ramionami.

– Jest okej – odpowiedziała krótko.

Czułam, że coś ją trapi.

– Coś się stało? – zapytałam delikatnie.

Zosia spojrzała na mnie z wahaniem.

– Po prostu… czuję się trochę zagubiona. Wszystko jest takie nowe i inne – przyznała w końcu.

Poczułam ukłucie w sercu. Wiedziałam, jak trudne mogą być pierwsze dni na studiach. Sama przez to przechodziłam.

– To normalne – powiedziałam z uśmiechem. – Każdy potrzebuje czasu, żeby się przyzwyczaić. Jeśli będziesz potrzebowała pomocy, zawsze możesz na mnie liczyć.

Zosia uśmiechnęła się niepewnie.

– Dziękuję – powiedziała cicho.

Z czasem zaczęłyśmy spędzać ze sobą coraz więcej czasu. Pomagałam jej w nauce, a ona opowiadała mi o swoich nowych znajomych i zajęciach. Piotr był zachwycony widząc, jak nasze relacje się rozwijają.

Jednak nie wszystko było takie proste. Pewnego dnia Zosia wróciła do domu późno w nocy. Byłam zaniepokojona i zdenerwowana.

– Gdzie byłaś? – zapytałam ostro, gdy tylko weszła do mieszkania.

Zosia spojrzała na mnie zaskoczona.

– Przepraszam, nie chciałam cię martwić. Byłam u znajomych – odpowiedziała spokojnie.

– Mogłaś zadzwonić! – powiedziałam z wyrzutem.

Zosia spuściła głowę.

– Masz rację. Przepraszam – powiedziała cicho.

Poczułam wyrzuty sumienia za swoją reakcję. Wiedziałam, że muszę nauczyć się ufać jej decyzjom i dać jej więcej swobody.

Nasze relacje przeszły wiele prób i wyzwań, ale każde z nich sprawiało, że stawałyśmy się sobie bliższe. Z czasem Zosia zaczęła traktować mnie jak swoją drugą matkę, a ja czułam się dumna widząc, jak dojrzewa i rozwija się jako młoda kobieta.

Pewnego dnia siedziałyśmy razem na kanapie oglądając film. Zosia nagle odwróciła się do mnie i powiedziała:

– Wiesz co? Cieszę się, że mogę tu być z wami. Czuję się jak w domu.

Te słowa były dla mnie największym komplementem i dowodem na to, że nasza wspólna podróż miała sens.

Teraz, trzy lata później, patrzę na Zosię i widzę młodą kobietę pełną pasji i marzeń. Nasze życie nie zawsze było łatwe, ale każda chwila była tego warta.

Czy kiedykolwiek myślałam, że tak bardzo pokocham córkę mojego męża? Może to właśnie te niespodziewane zwroty losu sprawiają, że życie jest tak piękne.