Moja córka postanowiła sprzedać swoją część mieszkania: Jednak nie pomyślała o tym, gdzie będę mieszkać
Stałam w kuchni, patrząc na stare, drewniane meble, które pamiętały jeszcze czasy moich rodziców. W powietrzu unosił się zapach świeżo zaparzonej kawy, ale nie potrafiłam się nim cieszyć. Myśli krążyły wokół jednej, niepokojącej kwestii: co teraz? Moja córka, Ania, postanowiła sprzedać swoją część mieszkania. Mieszkania, które odziedziczyłam po rodzicach i które było moim domem przez całe życie.
Pamiętam dzień, kiedy zdecydowałam się przepisać mieszkanie na dzieci. Chciałam, żeby miały coś swojego, coś, co mogłoby im pomóc w przyszłości. Ania i Tomek dostali po połowie. Wydawało mi się to wtedy najlepszym rozwiązaniem. Nie przypuszczałam jednak, że ten dobry uczynek doprowadzi do konfliktu między nimi.
„Mamo, muszę to zrobić,” powiedziała Ania pewnego dnia, kiedy siedzieliśmy przy kuchennym stole. Jej oczy były pełne determinacji, ale i smutku. „Potrzebuję pieniędzy na nowy start.”
„Ale gdzie ja będę mieszkać?” zapytałam z drżeniem w głosie. „To jest mój dom.”
Ania spuściła wzrok. „Nie wiem, mamo. Może Tomek cię przygarnie?”
Tomek był wściekły, kiedy dowiedział się o planach Ani. „Jak możesz to zrobić?” krzyczał przez telefon. „To jest dom mamy!”
„Mam swoje życie, Tomek!” odpowiedziała Ania z goryczą. „Nie mogę ciągle myśleć o innych!”
Ich kłótnia była jak nóż w moim sercu. Zawsze marzyłam o tym, żeby moje dzieci były dla siebie wsparciem, a teraz widziałam, jak dzieli ich coś, co miało być dla nich błogosławieństwem.
Przez kolejne dni czułam się jak w pułapce. Każdy kąt mieszkania przypominał mi o przeszłości i o tym, jak wiele mogę stracić. W nocy nie mogłam spać, a w dzień nie potrafiłam znaleźć sobie miejsca.
Pewnego wieczoru zadzwonił do mnie Tomek. „Mamo, musimy coś z tym zrobić,” powiedział z determinacją w głosie.
„Ale co?” zapytałam bezradnie.
„Może uda nam się przekonać Anię, żeby zmieniła zdanie,” zasugerował.
Następnego dnia spotkaliśmy się wszyscy troje w kawiarni na rogu ulicy. Atmosfera była napięta. Ania przyszła z narzeczonym, który wydawał się być głównym motorem jej decyzji.
„Ania, proszę cię,” zaczęłam spokojnie. „Zastanów się jeszcze raz nad swoją decyzją.”
„Mamo, ja naprawdę potrzebuję tych pieniędzy,” odpowiedziała Ania z naciskiem.
„A co z mamą?” wtrącił Tomek. „Gdzie ona będzie mieszkać?”
Narzeczony Ani spojrzał na nią z dezaprobatą. „Może powinnaś pomyśleć o wynajmie zamiast sprzedaży,” zasugerował.
Ania zawahała się na chwilę. „Może… może to nie jest taki zły pomysł,” powiedziała cicho.
Czułam ulgę, ale wiedziałam, że to tylko chwilowe rozwiązanie. Musieliśmy znaleźć sposób na to, żeby wszyscy byli zadowoleni.
Przez kolejne tygodnie rozmawialiśmy o różnych opcjach. Tomek zaproponował, że odkupi część Ani i wynajmie ją komuś innemu, a ja będę mogła zostać w mieszkaniu.
Ania zgodziła się na tę propozycję, choć nie bez wahania. Wiedziałam, że to dla niej trudne, ale byłam wdzięczna za jej zrozumienie.
Kiedy wszystko zostało ustalone, poczułam ogromną ulgę. Mieszkanie pozostało moim domem, a dzieci przestały się kłócić.
Jednak wciąż zastanawiam się nad tym wszystkim. Czy naprawdę dobrze zrobiłam przepisując mieszkanie na dzieci? Czy mogłam przewidzieć te problemy? A może to ja powinnam była bardziej zadbać o swoje bezpieczeństwo? Czasami zastanawiam się, czy nasze dobre uczynki zawsze przynoszą oczekiwane rezultaty.